poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Lekturki marcowe


Ha, w marcu poszło mi jakby lepiej! Do czytania pozostaje mi jednak raptem kwiecień, bo maj zaczyna mi się już wyjazdowy – strasznie ciężko przysiąść nad książką, jeśli jesteś po całym dniu trasy. Zawsze jest jednak Kindle, który od lat ratuje mi życie, choć ostatnio zaczął szwankować. Ale będę się o to martwiła nieco później – teraz czas na polecanki (lub niepolecanki)!

Większy kawałek świata – Joanna Chmielewska
Próbuję właśnie uzupełnić biblioteczkę chmielewską, przede wszystkim o te starsze pozycje i niezmienną radochę sprawia mi wypatrzenie którejś pozycji za grosze a to w sklepie internetowym, a to na jakiejś przecenie. Tym razem wzbogaciłam się o jedną z części cyklu o Teresce i Okrętce, dwóch niesamowitych nastolatkach z manią historyczną (jakże mi bliską). Tym razem dziewczyny wyruszają na wakacje w stronę mazurskich jezior, licząc na spokojny wypoczynek bez przygód. Nie ma tak pięknie – nieoczekiwanie zostają wplątane w aferę, w której udział bierze Obłąkany Hrabia i Niszczyciel Porządnie Ułożonych Kamieni Na Kuchnię. Rewelacja.


Leia, Princess of Alderaan – Claudia Gray
Nowy kanon Star Wars to dotychczas całkiem niezłe książki, a niezmiennie zaskakuje mnie fakt, że pozycje young adult są naprawdę niejednokrotnie lepsze niż te dla czytelnika w pełni dorosłego. Moja absolutna faworytka Claudia Gray rewelacyjnie czuje zwłaszcza księżniczkę Leię i po fenomenalnych Więzach krwi ponownie wzięła na warsztat tę postać, tym razem jednak w czasach mocno nastoletnich. Szesnastoletnia Leia jest wprawdzie dobrze wychowaną następczynią tronu, jednak to również typowa nastolatka, której nie po drodze z rodzicami. W efekcie nasza księżniczka buntuje się… przeciw buntownikom. Polecam bardzo gorąco, bo lekturka nie dotyczy jedynie paskudnego Imperium i dzielnych rebeliantów, zagadnienia w niej poruszane są nieco głębsze i zdecydowanie dają do myślenia. Jedynym niestrawnym elelementem książki pozostaje nastoletni romans, ale przy rewelacyjnej całości i jego daje się przełknąć.

Dom nad klifem – Maeve Binchy
Słowo daję, zawsze wydawało mi się, iż czytałam już dokładnie wszystko, co wyszło spod pióra utalentowanej Irlandki, a jednak ostatnio okazało się, że wcale nie. Dom nad klifem to typowa powieść Maeve, historia opowiedziana przez sceny z życia głównych bohaterów, mówiące sporo o ich teraźniejszości i przeszłości, zazwyczaj skupiona wokół osoby lub miejsca. Jak łatwo się domyślić po tytule, tym motywem będzie tym razem owo domiszcze, zakupione przez Chickie, kobietę z przeszłością, by uczynić z niego hotel dla osób spragnionych wakacji nader spokojnych. Jak to u Binchy, mnóstwo ciepła, życiowych dylematów i przekonania, że nie wszystko da się załatwić uśmiechem i dobrym słowem.

Alfabetyczny morderca – Jerzy Edigey
Lubicie peerelowskie kryminały? Ja uwielbiam, nawet te o dzielnym sierżancie MO walczącym na zadupiu ze spekulantami z lokalnego GeeSu. Są lepsze i gorsze, ja czerpię z nich niezmiennie wielką radość. Wśród autorów pojawiają się jednak nazwiska znakomite i zaliczam do nich właśnie Jerzego Edigeya, każda jego powieść to istna perełka. Alfabetyczny morderca traktuje o nietypowej sprawie czterech zabójstw dokonanych w małym miasteczku, nazwisko każdej ofiary rozpoczyna się na kolejną literę alfabetu. Zabójca to wariat? Maniak? Wyrafinowany zbrodniarz, który ma wszystko zaplanowane? Przybyła z Częstochowy młoda milicjantka Barbara musi poradzić sobie nie tylko ze sprawą, ale także z niechęcia swojego przełożonego, bo jakże to – baba będzie prowadziła śledztwo? Pozycja ewidentnie inspirowana Agatką, ale przez dodanie mnóstwa ciekawych szczegółów broni się nawet mimo upływu lat.

Zwierciadło piekieł – Graham Masterton
Lubię Mastertona. Wprawdzie jego horror to nadmierne epatowanie okrucieństwem, kiedyś zdarzyło mi się wręcz odłożyć zbiór opowiadań, gdzie znalazł się tekst wyjątkowo obrzydliwy, ale czasem człowiekowi wręcz chce się takiego mało wyrafinowanego dzieła. Zwierciadło to klasyk, wariacja na temat tego, co znajduje się po drugiej stronie lustra i dlaczego pewne życzenia nigdy nie powinny się spełnić. W roli głównej psychopatyczne dziecko, więc jeśli ktoś lubi te wszystkie elementy, powinien sięgnąć po tę pozycję.



Rook – Graham Masterton
Jak widać, nabrało mnie na te horrory dosyć konkretnie. Rook otwiera jeden z kilku cykli autora, ten poświęcony jest tytułowemu nauczycielowi angielskiego, posiadającemu bardzo nietypowe umiejętności – otóż przez to, iż kiedyś o mało nie umarł, widzi obecnie zjawy i duchy, co – jak łatwo się domyślić – nie sprawia, że życie staje się łatwiejsze. Pierwszy tom opowiada o zmaganiach Jima z czarownikiem woodoo i jest chyba najsłabszą pozycją cyklu. A ponieważ można te powieści czytać również pojedynczo, tom tylko dla naprawdę zainteresowanych.


Demon zimna – Graham Masterton
Kolejna pozycja poświęcona Rookowi, znacznie lepsza niż poprzednia. Tym razem Jim musi stawić czoła tytułowemu koszmarowi, który przybył z Alaski, by zabrać duszę jednego z uczniów nauczanej przez Jima klasy specjalnej. Dość nietypowo jak na ten cykl, akcja rozgrywa się nie tylko w Los Angeles, ale również na dalekiej północy i niech mnie, ta druga część tak bardzo pobudza wyobraźnię… Dobre.



Ciemnia – Graham Masterton
Mój absolutny faworyt cyklu o Rooku. Masterton bawi się tym razem koncepcją fotografii jako medium więżącego dusze, a przynajmniej ich część. Podobnie jak w przypadku Demona zimna, tak i Ciemnia oprócz warstwy stricte horrorowej, posiada również tę, która zmusza do zastanowienia się nad postępowaniem człowieka w sytuacjach ekstremalnych. I tak, zdecydowanie wolę Jima Rooka od Lorda Jima. Tak, wiem, jestem barbarzyńcą.

Plus/Minus – Olga Gromyko, Andriej Ułanow
Recenzję znajdziecie tutaj.

Wars i Sawa – Adam Podlewski
Recenzję znajdziecie tutaj.

Ciotka Zgryzotka – Małgorzata Musierowicz
Recenzję znajdziecie tutaj.

4 komentarze:

  1. Chmielewską uwielbiam,a te opowieści o jeziorach były super.Wywody o księżycu i rozpalanie ogniska (ekrazytem)Binchy jest bardzo ciepła,ale nie wszystko mi pasuje.Czytam "Więzy krwi",też o Lei, niezłe.Z PRL- owskich kryminałów lubiłam Edigeya i Kłodzińską,chociaż intrygi to najlepsze moim zdaniem miał Joe Alex, chociaz ta Anglia u niego to trochę papierowa byłą...
    Mastertona lubiłam,ale dawno nic nie czytałam. "Manitou" był świetny.
    Bardzo sympatyczny wpis.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpalanie ogniska ekrazytem to była poezja :) i ten Robin krążący za nimi, by nic złego się nie stało.

      Kocham Edigeya, też go właśnie nadrabiam, bo kilku książek nie czytałam, jak się okazało.

      Papierowa Anglia, ale jaka fajna :) taka swojska podróba Agatki :)

      "Manitou" mnie nigdy nie zachwycił, ale cykl o Rooku uwielbiam. Lubię też "Walhallę" :)

      Usuń
  2. Wpisy o książkach zawsze dobre :)
    Też bardzo lubię Chmielewską, kiedyś uwielbiałam cykl o Janeczce i Pawełku i o Teresce i Okrętce.
    Z Nowym Kanonem jeszcze się nie zapoznałam, ale jeśli będę miała okazję, to sięgnę, zwłaszcza że dużo osób chwali Claudię Gray.

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och tak, cykl o Janeczce i Pawełku też jest fantastyczny :) "Nawiedzony dom" do dzisiaj zachował się w moim języku - "duchy przodków złoczyńców" są w nim obecne :D Co kiedyś doprowadziło do fantastycznej sytuacji rodzinnej :D

      Zdecydowanie polecam Claudię Gray, jest świetna. Doskonale w nowym kanonie radzi sobie też Luceno - "Tarkin" i "Katalizator" to ciekawe pozycje, takie inne od starego EU - nie ma tylko i wyłącznie bitew i Jedi wychodzących spod każdego kamienia.

      Usuń