piątek, 6 lutego 2015

Ja chcę więcej!

Przyznam szczerze, naprawdę dawno nie miałam takiego wyszczerzu na twarzy podczas oglądania Supernaturala, dawno nie rżeliśmy tak radośnie z małżonkiem. Ostatnim takim przypadkiem był chyba Dog Dean Afternoon. Wreszcie! Dostałam w tym odcinku wszystko, czego było mi trzeba, wszystko, za czym tak tęskniłam od kilku odcinków, zwłaszcza tych teoretycznie poruszających główny wątek (jaki główny wątek?).

 Od lewej: młodszy i starszy brat :D

About a Boy jest pięknym przykładem rozgrywki w starym stylu, który teoretycznie stanowi MOTW, ale przy okazji wnosi coś do motywu przewodniego: czy to sezonu, czy to większego storyarcu. Home i sławetne „I’m sorry” ducha Mary Winchester się kłania. Niby mamy historię tajemniczych zaginięć, a jednocześnie cały czas obecny jest, w dodatku całkiem nienachalnie, motyw Znamienia oraz, co już mnie bardzo ucieszyło, nareszcie wygląda na to, ze wprowadzenie Roweny to nie tylko okazja do ustawienia kilku zabawnych scenek z mamusią i synkiem w roli głównej, ale część szeroko zakrojonego Planu. Bogini, tak!

 

  Jaś i Zła Czarownica. Kto jeszcze na widok wiedźmy zakrzyknął radośnie "Pani Patmore?!?"

Jeśli na chwilę zapomnimy jednak o tym większym Planie, sam odcinek broni się doskonale. Naprawdę, co jak co, ale stand alony wychodzą w tym sezonie znakomicie. Przyznam, że kiedy zobaczyłam promo i nastoletniego Deana, trochę bałam się, co i jak, ale rezultaty przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Mamy odmłodzonych delikwentów, mamy damsell in distress, w dodatku blondynkę, co już w ogóle tak przyjemnie nawiązuje do tego, co działo się chociażby w sezonie pierwszym, a radosne wykorzystanie baśni o Jasiu i Małgosi wywołało u mnie przypływ szczerego entuzjazmu. Bedtime Stories, bazujące na podobnym koncepcie, jest jednym z moich ulubionych odcinków serialu, więc jeśli o mnie chodzi, łapię to jak młody pelikan i proszę o więcej. Retellingi w przypadku Supernaturala zawsze sprawiają się świetnie. Po raz kolejny mieliśmy też zagadkowe zniknięcie na parkingu, rąbniętego świadka i nawiązania do obcych oraz niekończących się testów (a w mej głowie nucił Chris de Burgh)! Co, rzecz jasna, doprowadziło do tekstu, który spokojnie mógłby paść w sezonie czwartym – „Angels or aliens? I’d rather have the little green dudes!” Swoją drogą, chłopcy powinni być już otrzaskani z krwawnikiem, z którym zresztą powinien się zaprzyjaźnić Dean – zioło nie tylko sluży do przywołań, ale jest także używane w zaklęciach mających przywrócić równowagę psychiczną osobnika. 

Widok jak ze Scarecrow - odprowadzanie dziewczyny na dworzec autobusowy, bo nie zostało jej nic innego jak układanie życia od nowa. Biedny Dean, tak bardzo chciałby też dostać nieoczekiwanie tę "drugą szansę".

Tym, co mnie absolutnie i bezwarunkowo zaczarowało, była chemia między braćmi, właśnie na poziomie pierwszych sezonów, kiedy mimo wiszącego im nad karkami Nieznanego Zagrożenia Ze Strony Żółtookiego Demona, robili durne dowcipy i docinali sobie na każdym kroku. Wycieczki personalne chyba nigdy nie sprawiły mi tyle radości, a bardzo wyrażnie widać, że potencjał jest tam cały czas, trzeba tylko dobrego scenariusza i „olania” głębokich pokładów Angstu, zalegającego od mezozoiku. I tak bardzo cieszyłam się jak na końcu odcinka padło to sławetne „We’ll figure it out, we always do.”

 "Zaskoczony Łoś nie reaguje od razu. Z racji odległości pomiędzy mózgiem a ciałem musi minąć kilkadziesiąt sekund, by układ nerwowy przetworzył sprzeczne sygnały z mózgu. Organizm Łosia potrzebuje wtedy zwiększonych dawek tlenu, dlatego często stoi z szeroko rozdętymi chrapami lub otwartymi ustami. Czytała Krystyna Czubówna."

Bo młody Dean nie tylko uzyskał ciało bez znanego nam piętna, ale miałam wrażenie, że zrzucił z siebie wszystko, co przeszedł. Młody zachowywał się dokładnie jak w tych wczesnych sezonach, zanim jeszcze Dean miał ciężkiego guilt tripa po śmierci ojca, sprzedaniu duszy, pobycie w Piekle etc. Miał tego świadomość, jednak nie przyginało go to tak do ziemi jak Deana dorosłego. Może to te hormony albo błyskawiczne pozbycie się produktów ubocznych metabolizmu alkoholu, które się nawarstawiają po każdym cudownym uzdrowieniu tak czy siak. No dobrze, żartuję. Jednak oglądanie takiego Deana to naprawdę rzadka, ale jakże olbrzymia przyjemność. Nawet one-linery miał w starym dobrym stylu, zwłaszcza ten z „I prefer a functioning alcoholic.” W dodatku Dylan Everett naprawdę odwalił kawał dobrej roboty – ja po prostu widziałam Jensena Acklesa w każdym jego geście, słyszałam jego intonację w każdym wypowiedzianym tekście!

 Też byłabym w ciężkim szoku, budząc się w swojej nastoletniej wersji...

Niemniej Dean jest Deanem, a tym, co go w sumie definiuje, jest odpowiedzialność. W momencie, kiedy zagrożony jest jego brat, niezależnie od tego, że w danym momencie to on jest tym młodszym, Dean porzuca wszelkie rozważania i wkracza do akcji, nawet jeśli oznacza to powrót do strapionej egzystencji. Oczywiście, wiedzieliśmy, że pozostanie w ciele nastolatka nie jest rozwiązaniem problemu Znamienia, bo jeśli dorósłby, problem by powrócił, poza tym – hej – nikt przy zdrowych zmysłach nie pozbywałby się Jensena nawet na dwa odcinki, ale mimo wszystko w tych kilku rozmowach i scenach zdołano nam przekazać to, że mimo typowych problemów wieku młodzieńczego i upodobania do muzyki Taylor Swift, Dean wolałby tę wersję, w związku z tym bohater ma pewien dylemat. Nawet jeśli rozstrzygnięcie go jest oczywiste.


 Dean czytający. Zdecydowanie lepsza wersja niż Dean wcinający zdrowe żarcie.

Podobało mi się, jak fajnie zaznaczono deanowe próby okiełznania problemu. Który z braci zazwyczaj kojarzy się z toną książek i grzebaniem w źródłach? Cały czas jeszcze Sammy, choć chłopaki idą ostatnimi czasy łeb w łeb. Jednak to Dean w rewelacyjnym montażu próbuje znaleźć jakąkolwiek informację na temat Znamienia. To już postęp w stosunku do samoumartwiania się z odcinka poprzedniego, bo to, jak wiemy, nigdy nie mogło skończyć się dobrze, zresztą, widać, że starszy Winchester stwierdził jednak, że abstynencja nie jest najlepszym rozwiązaniem jego problemów. Choć z drugiej strony, rozumie, jak pogłębia to jego wrażliwość na podszepty Znamienia, więc jest trochę w sytuacji bez wyjścia. Zamykanie się w Bunkrze też jest raczej desperackie, znowu pozostaje zatem złoty środek  i samokontrola, ale nie, na bogów, abstynencja! 

A teraz, wzorem bohaterów Lesia, wchodzę pod stół i odszczekuję moje marudzenie na temat braku czarownic w sezonie, który miał ten wątek poruszać. Hau, hau, scenarzysta nie jest bydlę i świnia! Hau, hau, Carver chyba wie, co robi. Oczywiście, obecność wiedźmy przy przeróbce baśni o Jasiu i Małgosi była niezbędna, ale połączenie tego (wreszcie!) z Roweną i jej problemami z Wielkim Kowenem, daje to, za czym wszystkim nam było tak bardzo tęskno – zaczątek dużej historii, pewność, że coś tam się w tle dzieje. Swoją ścieżką, co takiego zrobiła Rowena, że Kowen, do którego należą kanibale, uważa to za niedopuszczalne??? Btw, wiedźmy chyba rzeczywiście wynalazły eliksir młodości, tak się szlajają po historii od kilku wieków... Widać jednak, że Rowena nie pojęła starych dobrych zasad Boffo... Przyznaję – już nie mogę się doczekać, co tam dalej w polityce będzie słychać i czy to doprowadzi do nieoczekiwanego sojuszu Winchesterów i wiedźm. 

 Jedyny element, który mnie z lekka zirytował - Samsell in Distress. ZNOWU!

Wow, nie mogę się przestać uśmiechać na myśl o tym odcinku. Rozrywka w dobrym stylu... pożądam więcej i więcej, i więcej!!! Jak ten facet, co to przyszedł do apteki po lek na zachłanność. Btw, czy wiecie, że podobnież zła czarownica miała na imię Katja? Poczułam się taka... zła :D
A Dean znowu nie dostał ciasta.

Supernatural, 10x12 About a Boy, scen. A. Glass, reż. S. Ladouceur, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, D. Everett, L. Nicol i inni.

PS: A teraz rozwiązanie zagadki z poprzedniego wpisu. Aktorzy, którzy pojawili się w There's No Place Like Home, a którzy już wcześniej wystąpili w Supernaturalu, to: Duncan Fraser (Clive Dillon), Barclay Hope (Russell) oraz Paul McGillion (sędzia). Duncan i Barclay grali odpowiednio Odyna (Hammer of the Gods) i profesora erotomana (Tall Tales) - kłania się mój ukochany Trickster :D Paul pojawił się w Fallen Idols jako osoba kręcąca filmik z przyjacielem i jego wymarzonym samochodem.

 
 W bonusie Odyn. Bardzo mi się podobał. Mniej mi się podobała łatwość, z jaką Luckowi przyszło bogów pozabijać.


16 komentarzy:

  1. Ja powiem tylko, że zachwycił mnie nastoletni Dean. Chłopak miał niełatwe zadanie - zamiast po prostu odegrać nastoletniego Winchestera, stać się starą wersją w młodym ciele - i wywiązał się z niego na piątkę.

    Maryboo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? On naprawdę był doskonały!!!! Casting w SPNie - "they are doing it right!"

      Usuń
  2. Za każdym razem jak zaczynamy marudzić, że w tym sezonie czegoś nie ma, to się nagle pojawia (sensowny Castiel, czarownice). Przypadek :D? Proponuję teraz z dużą dozą przekonania pomarudzić, że Crowley się skończył, nic już z niego nie będzie i niech go wreszcie zabiją. Wtedy dostaniemy świetny odcinek :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nic z tego Crowleya nie ma obecnie... dramat po prostu...

      *wdech i wydech* myślisz, że zadziała? :D

      Usuń
  3. Miałam taki ładny komentarz, ale jak zobaczyłam "Boffo" pojawił mi się banan na twarzy i wypadł mi z głowy. Tak bywa...

    Oboma ręcami się podpisuję, zwłaszcza, że się strasznie bałam, jak nastoletni Dean wypadnie (wiadomo, aktorzy dziecięcy dorastający do takiej roli to jednak rzadzkość), ale wyszło zaskakująco świetnie. Jak taki poziom będzie cały czas, to chyba uwierzę, że marudzenie ma moc sprawczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, jest potencjał, tylko scenarzyści nierówni jak cholera!

      Usuń
  4. Jednak w "Stargate" ten sam numer wyszedł duuużo lepiej.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A który tam był sezon? Bo nie pamiętam :D

      Usuń
    2. Sezon7, odcinek 3.Jack Miał15 lat, rewelacyjnego chłopaka znaleźli.

      Chomik

      Usuń
    3. Chyba muszę zrobić rewatch Stargate'a... :)

      Usuń
  5. Ten dzieciak jest po prostu wspaniały! Już jego pierwsze wystąpienie bardzo mi się podobało, ale tu kupił mnie zupełnie. Idealnie oddał charakter Deana, imponujące. Mam nadzieję, że zobaczymy go jeszcze w Supernaturalu. Ba, miałam nawet taką cichą nadzieję, że nie użyje tego woreczka. :P
    O, Tinę też polubiłam, sympatyczna dziewczyna. Zabiła część niesmaku po Charlie. Tylko część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby było wiadomo, że Jensena się na dłużej niż pół odcinka nie pozbędą, ale ja też się łudziłam...

      Oby to oznaczało tendencję zwyżkową!

      Usuń
  6. Wygląda na to, że w tym sezonie zaliczamy wszystkie fanfikowe tropy. Skoro tak, na następny raz życzę sobie małe kociątko. Duży kocur też może być. Albo dwa. Abisyńczyk i maine coon nadadzą się doskonale. :3

    W 'Bad Boys' uważałam, że Dylan Everett był najgorszym młodym Deanem ever (głównie z wyglądu; co im padło na oczy, tym od castingu?!). Tym razem uważam, że był najlepszym młodym Deanem ever (także z wyglądu). Kawał aktorskiej roboty na jaką niewielu starych wyjadaczy stać. Życzę jak najlepiej jego karierze, a tymczasem szczerzę się jak gupia, czytając o tym, jak mu się pracowało z Jaredem.

    Czytała Krystyna Czubówna.
    Czy już wspominałam, że Cię kocham? ^^

    Dean czytający. Zdecydowanie lepsza wersja niż Dean wcinający zdrowe żarcie.
    Przy tej scenie miałam tę samą reakcję, co poprzednio inni przy grożeniu sędziemu. ^^ Pardon na chwileczkę, otworzę okno, coś się cieplej zrobiło...

    Czytałam hipotezę, że Samsell zrobił się specjalnie in distress, żeby móc potem dowartościować Deana mówiąc mu, że uratował dzień poprzez bycie Deanem.

    Btw, czy wiecie, że podobnież zła czarownica miała na imię Katja? Poczułam się taka... zła :D
    Fandom jest nieco skonfudowany, bo gdzie indziej czytam, że to podobno była właśnie Gretel. Tutaj oczywiście wybieramy Katję. ;)

    [spam reklamowy mode on] Moje trzy grosze z wyliczanką czepialstwa, mimo że ogólnie też jestem zachwycona [/mode off]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Angel" zaliczył kukiełki, odcinek jubileuszowy Stargate'a przerobił chyba wszystko, ale chyba nie kociaki :D Supernaturalu, czas na Ciebie :D

      Masz rację, chłopak jest genialny. Ge-nial-ny :D ale przyznam, że przy "Bad Boys" miałam tak bardzo mieszane uczucia...

      W tym tygodniu jeszcze nie :D

      Wiesz, że ja też? :D wolę takie wydanie Deana :)

      Sam został "Samsell in Distress". bo scenarzyści zgłupieli... ;) i to moja teoria :D

      Gretel? Wow. To jest dopiero mindfuck.

      Twoje czepialstwo mi się podoba :D zasadniczo się zgadzam, ale w porównaniu z "The Hunter Games" ten odcinek jest bez wad.

      Usuń
    2. w porównaniu z "The Hunter Games" ten odcinek jest bez wad.
      Nie żeby to była wysoka poprzeczka... ;) Ale owszem, niech utrzymają ten poziom do końca (naiwna ja), a sezon będzie można uznać za udany.

      Usuń
    3. Wiem. Ale to taki sezon...
      Pamiętasz to "Season Six" z westchnieniem we "The French Mistake"? Ja tak mam teraz - "Season Ten"...

      Usuń