piątek, 13 lutego 2015

„Koszmar minionego lata” i „Oszukać przeznaczenie” – wersja winchesterowa

Nie przestanie mnie w tym sezonie zadziwiać to, że odcinki MOTW są zrobione naprawdę fajnie i nawet jeśli nie należą do specjalnie wymagających intelektualnie i przyprawiają czasami o facepalm, a zawieszenie niewiary idzie na grzyby, to nadal jest to kawałek sympatycznej i miodnej telewizji. Tak jest i z tym odcinkiem – nie należy do wybitnych, ale oglądało mi się go naprawdę przyjemnie i z uśmieszkiem, chociaż w tym przypadku raczej kpiącym. 

 Nawiedzony samochód :) 

 Nawiedzony akademik - raj dla Deana Winchestera. Cały czas tylko zastanawiałam się, jak oni nie wpadli na to, że laska trzyma komórkę w dłoni cały ten czas?

Fabuła odcinka nie jest specjalnie skomplikowana – ot, czwórka nastolatków pada ofiarą tajemniczych śmierci, powiązanych krótkim „810”, elektroniką i wysokim poziomem nieprawdopodobieństwa. Potem dowiadujemy się, że stali się nieumyślnymi sprawcami śmierci przypadkowego mężczyzny, oczywiście, uciekli z miejsca wypadku, bo nieważne prawo jazdy, te sprawy... Przy tak wysokim stężeniu iknowhatyoudidlastsummerowości mimowolnie szukałam na ścianach wiadomego plakatu filmowego i już wiedziałam, czego się właściwie spodziewać. Wrażenie oglądania kiepskiego horroru klasy C podkreślały efekty specjalne, na czele z kabelkiem owijającym się wokół szyi studentki blondynki, a który nachalnie przywodził mi na myśl równie wyszukane chwyty z serii Oszukać przeznaczenie. Przepis na katastrofę? Ależ nie! Ja uwielbiam kiepskie horrory – im gorsze, tym lepsze. Oczywiście, pod warunkiem, że ma się pod ręką jakiś napój rozweselający (mówiąc szczerze, ciężko być fanką Marka Shepparda i nie być lubić kiepskich filmów grozy czy SF, wtedy oglądanie arcydzieł kinematografii SyFy z jego udziałem staje się torturą...). Poza tym, sytuacja była wręcz wymarzona – ile razy człowiek oglądał tego typu dzieła i miał w głowie takie „Rany boskie, dlaczego Sam i Dean nie przyjadą i nie zrobią z tym porządku w 40 minut?”. Jak pokazuje obrazek poniżej, nie tylko ja tak mam (Kobieta-Ślimak jest wielka!). W tym odcinku otrzymaliśmy odpowiedź na nasze modły przy kiepskich horrorzydłach. Swoją ścieżką, dostałam ciężkiego ataku śmiechozy, kiedy Dean i panienka polecieli – wzorem każdego bohatera horroru – gdzie? Do piwnicy!!! Choć w tym przypadku miało to jakiś sens.

 Święte słowa.
Źródło: Kobieta Ślimak

Odcinek miał wszystko, co powinien mieć porządny odcinek MOTW. Potwór był świetny – ja cholernie lubię żądne zemsty duchy, przy tych historiach naprawdę można wywinąć niezły twist, tak jak w przypadku jednego z najgorszych momentów SPNa ever, czyli Mannequin 3: The Reckoning. To było tak bardzo złe, ale motyw z nerką nawiedzoną przez ducha wywołał u mnie banana na twarzy. Chwalić bogów, były to jeszcze czasy, gdy panowie przynajmniej udawali, że interesują ich ratowani ludzie, nie zabijali ich domyślnie, więc gdyby nie opkowe przypadkowe rozwiązanie, mieliby spory problem. Wracając jednakowoż do naszych baranów... Andrew był duchem niestandardowym, bo poza mordowaniem w wymyślny sposób swoich zabójców, był jednocześnie czułym mężem dla przedwcześnie owdowiałej Corey. Plus, duch nawiedzający wi-fi? To jest zdecydowanie straszniejsze niż cmentarze lub stare zrujnowane domy!!! Wi-fi jest wszędzie! Oczywiście, chwyt zastosowano już wcześniej w Doctorze Who, nie zmienia to jednak faktu, że jest fajny i ciary człowieka przechodzą. Plus, wielkie brawa za to, że był to kolejny duch, który postanowił odejść w spokoju – bardzo lubię ten efekt specjalny!

Dobra charakteryzacja to podstawa. Jak i w Bad Boys, duch ładny nie był, ale to podkreślało efekt odejścia.

Ofiary ducha były klasycznymi ofiarami horroru klasy D, niesympatyczne buce (może być w znaczeniu krakowskim), znalazła się nawet blondynka (#slut), było też dziewczątko o wrażliwym serduszku. Szczerze mówiąc, dawno nie zdarzyło mi się tak mocno kibicować duchowi. 
 
Blondynka idiotka i kabelek od tyłu.

Ruda wyglądająca tutaj nawet na czterdziestkę. Dobrze zakonserwowaną.
 
Swoją ścieżką, Delilah jest chyba nielicznym z przypadków, w którym zespół castingowy serialu dał ciała na całego, bo jak na nią patrzyłam, to nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to co najmniej trzydziestolatka udająca nastolatkę. Może to ten agresywny kolorek włosów, może zmarszczki pod oczami, nie wiem. Moje zawieszenie niewiary miało z tym duży problem, do tego doszły hackerskie sztuczki Sama. Ja wiem, ze oni zawsze wyczyniają niesamowite rzeczy na komputerach, tracking, hacking, te sprawy, ale przeważnie robią to na swoim sprzęcie i wtedy ja sobie powtarzam, że mają tam zainstalowane specjalne programy, w końcu wśród łowców niejeden utalentowany informatyk może się znaleźć, a od dwóch lat dostarczycielem dobra bez wątpienia jest Charlie. W momencie, kiedy Sam przywraca na komputerze panienki skasowaną rozmowę z Fejsbuka, zawieszenie niewiary zerwało kołek, na którym wisiało. Nie. Po prostu nie. Może też nie jestem przedstawicielką tego pokolenia, ale nie słyszałam nikogo, kto mówiłby hashtagami, choć przecież nie obracam się w towarzystwie ludzi mówiących li i jedynie poprawną polszczyzną. Sama nią nie mówię cały czas - nierzadko zdarza mi się mówić totalnym ponglishem, ale to w sumie dlatego, że nie przejdzie mi przez usta polski odpowiednik vessela i inne tego typu kwiatki. Sztuczne to było jak linoleum, cholera.

Różowy laptopik mnie zabił.

Na szczęście była to scena, która jednocześnie napawała mnie olbrzymim fanowskim szczęściem, bo Dean wcinający lanczyk w collegowej stołówce był żywym odzwierciedleniem Deana pożerającego catering w Hollywood Babylon. W ogóle ich przekomarzania były rodem z drugiego sezonu – zwłaszcza Dean nie bardzo orientujący się w sprawach komputerowych (zważywszy, że częściowo były wyssane z palca, w sumie mu się nie dziwię), aż przypomina mi się jego zwiecha na wspomnienie o MySpace (R.I.P.). Znowu to Dean jest kopalnią wiedzy o popkulturze, piosenkach i filmach (choć zakładam, że w sumie Christine mógłby jednak przeczytać), znowu ogląda się za panienkami, a jego przeprosiny za zabranie brata ze Stanford, gdzie takie widoczki zapewne również były na porządku dziennym, wywołały u mnie ryk śmiechu. Te spojrzenia w bibliotece, te akademiki... Jako fan tęskniący za starym klimatem poczułam się dopieszczona. Dobrze zrobiło mi się również, kiedy panowie się przedstawili – agenci Cobain i Grohl – ach, ach, stare dobre czasy!

Agenci Cobain i Grohl - hej, to są znane nazwiska! Chyba nawet Amerykanie by się zorientowali, że coś jest nie tak!

Stęskniłam się za takim Deanem.

Kolejna rzecz warta odnotowania – brak Angstu! To już kolejny odcinek i nie wiem, czy to się w końcu skumuluje, czy jednak naprawdę dostajemy powtórkę z drugiego czy pierwszego sezonu. Wręcz przeciwnie, bracia mówią ludzkimi głosami, z sensem, nie zakładają, że jeden wie lepiej, co dla drugiego lepsze. I jakkolwiek głębokie mowy w Impali ostatnimi sezonami człowiek już trochę olewał, tak cholernie podobała mi się rozmowa w tym odcinki. Bardzo spodobało mi się też nastawienie Deana – olać zdrowe żarcie i abstynencję czy zamykanie się w Bunkrze, terapia przez pracę to też terapia. „If there’s a will, there’s a case” hasłem tego sezonu! Nie da się również ukryć, że słowa “So I'm gonna fight it, till I can't fight it anymore. And when all is said and done, I'll go down swinging” wywołały u mnie wielki aplauz i mam tylko nadzieję, że za dwa odcinki jeden ze scenarzystów nie zapomni przeczytać mema dla ekipy i znowu nie wywinie jakiegoś ciężkoangstowego odcinka. 

Powiem Wam, że jestem na etapie, na którym główny wątek i poboczni bohaterowie – niejacy C2 – mnie guzik z pętelką obchodzą. Jeśli mam dostawać takie odcinki, przeżyję nawet niepojawianie się Marka Shepparda na ekranie, a zważywszy na to, co ostatnio robią z moim Panem i Władcą, jest to wskazane dla mych nerwów i wątroby. Niestety, zapowiedź następnego epizodu, o jakże wiele mówiącym tytule – The Executioner’s Song – podpowiada mi, że wątroba będzie miała spore problemy. Jeśli mi zabiją Kaina, to mnie chyba szlag trafi. Tym optymistycznym akcentem...

Supernatural, 10x13 Halt & Catch Fire, scen. E. Charmelo i N. Snyder, reż. J. F. Showalter, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, A. Milner, B. Kottmeier i inni.

24 komentarze:

  1. To niezauważenie komórki było takie głupie, że aż #idjit :D.

    Pomysł na ducha! Brak angstu! Miny Dean'a! Jedzenie! Kabel od lapka zachowujący się jakby był z Matrixa (fun fact, lond ofiara wyłączyła lapka wyrywając ładowarkę. A potem Sam korzystał z niego bez ładowarki.) Studenci byli strasznie pretekstowi i dziwnie napisani, ale trudno, i tak szybko umierali.

    Do kolejengo odcinka trzeba sobie przygotować coś dobrego do picia. I albo pod koniec wypije się ostatni łyk z satysfakcją albo będzie czym smutki zapijać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No brakowało mi tam ducha Bobby'ego, który by trzasnął Deana przez łeb raz a dobrze!!!

      Studenci faktycznie byli sztampowi, ale tacy być mieli :) lepiej w 40minutowym odcinku niż w całym wielkim filmie... :D

      Tak, już kupiłam wino i będę piła. Dużo, niezależnie od tego, kto i dlaczego przeżyje.

      Usuń
    2. Same here,aczkolwiek na razie mam jedną butelkę. Czy wspólne picie pod Deana z Samem to impreza popkulturalna ;)?

      Usuń
    3. My się naprawdę musimy spotkać jakoś przy napoju i przedyskutować :) i wtedy będzie to impreza popkulturalno-supernaturalowa :D

      Usuń
    4. Proponuję finał tego sezonu :).

      Usuń
    5. Dobra będzie wódka Chopin: trzeba mieć żelazową wolę, żeby ten finał obejrzeć..

      Chomik

      Usuń
    6. Nie lubię wódki, więc to będzie dodawanie kolejnego źródła cierpień. Ale whisky albo whiskey bardzo chętnie :).

      Usuń
    7. Nie lubię whisky :) czy tam whiskey :) tak, wiem, Crowley przewraca się w Piekle :D nie mówiąc o Bobby'm w Niebie :D ja poproszę wódkę...

      Usuń
  2. Całkiem sympatyczny odcinek, miło zobaczyć kolejny taki niewymagający, schematyczny odcinek z MOTWem. :)

    Niepokoi mnie ten brak emowania. Mam wrażenie, że za parę odcinków ten cały niewykorzystany angst zbierze się i zaleje nas w jakiejś tragicznie długiej scenie rozmowy braci i doprowadzi do jakiegoś załamania. Brrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? czasem człowiekowi potrzebna jest taka zwykła rozrywka :)

      Tak, też się boję tego ataku angstu.

      Usuń
  3. Mnie ten odcinek dla odmiany nie zachwycił, wydawał się mocno przeciętny. Dean trochę przerysowany, ze swoim świńskim jedzeniem i gapieniem się na uczennice. Studenci też strasznie typowi, dupek, blond zdzira i dobra dziewczyna, która przeżyła. Fajnie, że Dean uznał pracę za terapię, ale mam wrażenie, że od początku miał takie nastawienie, że praca jest czymś, co mu pomaga i dlatego nalegał na szybki powrót do polowań. Podobnie jak słowa, że nie ma nadziei na pozbycie się Piętna - też nic nowego, przecież odkąd go oddemoniono pochodził sceptycznie do wysiłków Sama.
    Czegoś mi zabrakło w tym odcinku, jakiegoś polotu, sama nie wiem.

    Ale duch był faktycznie całkiem straszny. No i Sam wreszcie nie był duszony. Przez chwilę wydawało mi się, że ma dobre wibracje z Corey, która była chyba w jego typie, a przynajmniej często się umawiał z podobnymi kobietami.
    Fajna pierwsza scena i rozmowa Deana z Delilą.

    Czekam na następny odcinek, choć szkoda, że pojawią się panowie C2... Sprawdziłam, kto jest autorem scenariusza do 14 odcinka i okazuje się, że ten sam pan, który pisał "Alex Annie Alexis Ann" i "Girls girls girls". Niezbyt mnie to ucieszyło, bo nie lubię tych odcinków, a ten przyszły będzie chyba kluczowy dla rozwoju akcji...

    PS. Brak emowania zawsze w cenie :) To chyba najjaśniejszy punkt 10 sezonu.

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polotu nie było, ale też nie próbowano przekombinować, co jest piękne *radosny uśmiech* W tym odcinku nikt nie udawał, że chodzi o cokolwiek innego niż standardowy MOTW :) yes!

      Co za czasy nastały, żebyśmy żałowali pojawienia się panów C2!!!! Masakra. O matko, scenariusz pisany przez tego człowieka??? NIEEEEEEE!!!!

      Usuń
  4. Ja chcę wiedzieć, czy deser Deana naprawdę istnieje. Ot, problemy pierwszego świata. A tak poza tym - ja rozumiem, efekt komiczny w ogóle, ale zaręczam, że na całym moim (sfeminizowanym) filologicznym wydziale przez pięć lat nie widziałam żadnej laski z różowym laptopem...

    Maryboo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problemy pierwszego świata :)

      U mnie też różowych laptopów nie było :) ale może to dlatego, że laptopy były raczej rzadkie i bardzo drogie ;) natomiast panienki, które podobnie skorzystałyby z Instagramu i robiły sobie selfie różowym telefonem, jak najbardziej istniały... ;)

      Usuń
  5. Jak dla mnie - nie oglądało się źle i doceniam pokojowe rozwiązanie, ale ogółem niespecjalnie warte to pamiętania. Bywały gorsze odcinki, ale było też mnóstwo lepszych.

    A ta kołderka już była w użyciu, bodajże w ósmym sezonie... ;) Może pościel motelowa idzie na emeryturę do akademików. Będę to mieć na uwadze, jak mi na starość strzeli studiować za oceanem...

    „Rany boskie, dlaczego Sam i Dean nie przyjadą i nie zrobią z tym porządku w 40 minut?”
    Khem, KLIK. Ale liczą się tylko dwa pierwsze, absolutnie. ;)

    To było tak bardzo złe, ale motyw z nerką nawiedzoną przez ducha wywołał u mnie banana na twarzy.
    Co tam nerka, Impala! Ale owszem, "So, that the girl with the haunted kidney?" zrolowało mnie na amen. Jeden z najlepszych cytatów ever. :)

    więc gdyby nie opkowe przypadkowe rozwiązanie, mieliby spory problem
    Wszyscy byśmy mieli większy, gdyby Dean się serio zawziął, żeby gank the Internet...

    Szczerze mówiąc, dawno nie zdarzyło mi się tak mocno kibicować duchowi.
    Takkk!!! Żali mi chłopa było, naprawdę. I to wszystko go spotkało za to, że patrzył gdzie jedzie i starał się nikogo nie zabić. W przeciwieństwie do nich.

    Delilah jest chyba nielicznym z przypadków, w którym zespół castingowy serialu dał ciała na całego, bo jak na nią patrzyłam, to nie mogłam się pozbyć wrażenia, że to co najmniej trzydziestolatka udająca nastolatkę.
    Dał, ale jak dla mnie bardziej dlatego, że ja tam nikogo nie mogę rozróżnić! Wszystkie dziewczyny z prostym uwłosieniem za ramię, wszyscy faceci z ciemnym średnio krótkim. W dziewięciu przypadkach na dziesięć wnerwia mnie ogólnointernetowa histeria na tle "diversity & representation!!1!", ale tutaj naprawdę by nie zaszkodziło wetknąć parę egzemplarzy innych niż białe i doskonale przeciętne. Jak nikt inny nie przyszedł na casting, to nie wiem, łapankę na ulicy...

    Sam hackuje like a boss, a Dean znienacka tępy jak damska żyletka pod koniec lata. Z różnicy pokoleń wyciśnięto na siłę ostatnie dowcipne soki, aż została żałość i suchar... Zgadzam się, sztuczne to było.

    nie przejdzie mi przez usta polski odpowiednik vessela
    O, Tobie też? ^^

    I jakkolwiek głębokie mowy w Impali ostatnimi sezonami człowiek już trochę olewał, tak cholernie podobała mi się rozmowa w tym odcinki.
    Mnie bardzo średnio, bo o ile doceniam, że wreszcie gadają zamiast Znacząco Milczeć, to w gruncie rzeczy zamiast ruszyć do przodu, wracamy do pierwszej połowy sezonu. Następny MotW dostanie pięć nadprogramowych kulek, Sam znowu będzie histeryzował, a Dean znowu zacznie angstować, wspomnicie moje słowa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że człowiek zapomni o tym odcinku za dwa tygodnie, ale lepsze to niż pamiętanie o nim na zasadzie "O Pani, jakie to złe było, co oni mi z Crowleyem zrobili" i inne takie :D poza tym wszystkie odcinki z brakiem Angstu już mają u mnie dużego plusa :)

      Obrazki absolutnie cudowne :D ScoooooobyDooooobyyyDoooooo!!!!

      Nawiedzona Impala mnie tak nie zabiła jak nawiedzona nerka (czyżbym nie była wystarczająco tró fanką? :D)>

      No w sumie fakt, jakieś to towarzystwo mało reprezentatywne było, ale zważywszy na to, że to MOTW, może im się nie chciało w ogóle nawet wysilać castingowo :D

      "Dean tępy jak damska żyletka pod koniec lata" - uwielbiam Cię :D

      Niewiele znanych mi osób jest w stanie zdzierżyć owo "naczynie" :D ale może gdybym od razu po polskiemu oglądała, to by mi się zakodowało :) tak musiałam nawet ffa zacząć pisać po anglijsku, bo mi polski z Winchesterami nijak nie współgra :D

      Nie strasz mnie, ja Cię błagam, ja desperuję nad jedną z moich ulubionych postaci, bo jak patrzę na promo... Lubawo, posadź orchidee na mym grobie...

      Btw, będę w Krakowie w okolicach 21 marca :)

      Usuń
    2. Obrazki absolutnie cudowne :D ScoooooobyDooooobyyyDoooooo!!!!
      Jakbyś sobie życzyła, mam też fica na podorędziu. ;> (Dobrego. Niedobrych nie przynoszę.)

      Nawiedzona nerka bardziej mnie zabiła, ale za to przy nawiedzonej Impali bardziej ocierałam współczująco spocone oko kiedy Dean ją przepraszał za władowanie w ścianę. Nie wiem, jaką mnie to czyni fanką. ^^

      Mam gdzieś reprezentację, ja chcę, żeby mi się nie mylili...

      "Dean tępy jak damska żyletka pod koniec lata" - uwielbiam Cię :D
      *płoni się i dyga*

      Niewiele znanych mi osób jest w stanie zdzierżyć owo "naczynie"
      Nocnik... *strzela się w ucho* Zła Aletheia, niedobra. Moje teoretycznie polskie wpisy są nadziane anglijszczyzną wzdłuż i w poprzek. :D 'Grace' też mi nie przejdzie przez klawiaturę inaczej niż w oryginale...

      Dlatego nie oglądam promosów...

      Btw, będę w Krakowie w okolicach 21 marca :)
      Ja nie, niestety. :}

      Usuń
    3. A będzie się w Krakowie działo coś konwentowego?

      Chomik

      Usuń
    4. Oj tam, nie mylili się... To i tak towarzystwo przeznaczone do odstrzału :)

      Mnie czasem jeszcze pewne rzeczy po polsku przechodzą, ale "vessel" - NO!!! NAY!!! NEVER!!!

      Nie tyle konwentowego, co ta konferencja, o której Ci mówiłam :D

      Usuń
    5. Aaaaa! Gratulacje! Ale szkoda, że nie konwent.Marzą mi się góry.

      Chomik

      Usuń
    6. To i tak towarzystwo przeznaczone do odstrzału :)
      Aww, ale mnie często tych do odstrzału żal bardziej niż towarzystwa na pierwszym planie... ;D

      Usuń
    7. No nie w tym odcinku, bez wyrazu byli. I należało im się!

      Usuń
  6. To był chyba pierwszy odcinek tego sezonu, który obejrzałam bez przewijania.
    Wybitny może nie był, ale nie było tam ani anielskich misji ani angstu.
    Rysunek Kobiety Ślimaka super.
    Dean znowu nie chce być ratowany..

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak długo będzie do tego uskuteczniał li i jedynie robotę i zachowywał się po staremu, będzie dobrze :D

      Usuń