niedziela, 29 listopada 2015

Serialkonowo mi... Relacja.

Chociaż seriale zajmują już od lat poczytną pozycję w ogólnopojętej fantastyce i prelekcje im poświęcone są coraz częściej umieszczane w programach konwentów, nie da się ukryć, że wszystko zależy od popularności danego odcinkowca. Powiedzmy sobie szczerze – niemal zawsze w harmonogramie znajdzie się coś poświęcone Doktorowi Who, Supernaturalowi czy innych fantastycznym produkcjom, jednak trochę gorzej z czymś, co powstało kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Nie jest to zaskakujące – w końcu zważywszy na to, że część konwentów zaczęło aspirować do miana festiwali (dwa już rzeczywiście nimi są), organizatorzy próbują zorganizować wszystko tak, by jak największa część przybyłej publiki miała co robić. A jaka jest szansa, że wśród tych kilku tysięcy osób znajdzie się z 50 fanów serialu powstałego w czasach, kiedy dinozaury dostrzegły ten wielki płonący kamień na niebie?


Osobiście obstawiam, że dosyć duża, jednak sale i programy nie są z gumy, rozumiem więc decyzje, które sprawiają, że o obecności takich dzieł jak Battlestar Galactica (stara wersja), Babylon 5, The Outer Limits czy choćby startrekowy TOS można raczej tylko sobie pomarzyć. Oczywiście, prelekcje zgłaszają ludzie, więc można założyć, że nikt tego tematu nie porusza, jednak skłaniam się raczej ku temu, że są odrzucane, zwłaszcza na takich konwentach, gdzie ludzi naprawdę sporo. A już na pewno nie dziwi mnie fakt nieobecności seriali nijak z fantastyką nie związanych, choć na festiwale powoli przedostają się tylną furtką – to tematy bardzo popularne.

Szczęśliwie, istnieje konwent poświęcony li i jedynie serialom, więc można liczyć na to, że znajdziemy na nim dużo dobra ogólnoserialowego. To oczywiście Serialkon, którego druga edycja odbyła się w ubiegły weekend. Pamiętam, jak po jego debiucie wszyscy prosili bogów o to, by następna odsłona była co najmniej dwudniowa. Modły zostały wysłuchane! Tym razem do dyspozycji były aż dwa dni, po brzegi wypełnione propozycjami, które mogły zadowolić najbardziej wybrednego wielbiciela seriali.

Kiedy ma się blisko 17 lat jeżdżenia na konwenty na karku, trudno tak naprawdę znaleźć coś, czego się jeszcze nie słyszało (no chyba, że dotyczy absolutnej nowości), zazwyczaj spędzam więc czas na swoich własnych prelekcjach oraz na spotkaniach ze znajomymi (tudzież na stoisku z kartkami, choć to raczej na ogół przypadek Pyrkonu). Nie na Serialkonie! Tutaj patrząc na rozpiskę człowiek rozpaczliwie szuka zmieniacza czasu albo błaga Doktora, by wpadł z wizytą i wypożyczył nam TARDIS.

Tym razem równocześnie odbywało się siedem ścieżek programowych, podobnie jak w ubiegłym roku zarówno w budynku Biblioteki Wojewódzkiej, jak i w Artetece. Szczęśliwie tym razem Akwarium, czyli sala na 2 piętrze Arteteki przeznaczona została głównie na konkursy, ponieważ komfortowo może w niej przebywać chyba 20 osób, nie więcej. Na pierwszym piętrze znalazło się miejsce na panele oraz wystawców. Tych ostatnich było znacznie więcej niż w ubiegłym roku, choć najlepszą sprzedaż nie bez powodu miały stoiska oferujące rzeczy najsilniej związane z serialami – koszulki, gadżety, biżuteria. Wybitnie złe miejsca. Panele odbywały się nie w sali, a na otwartej przestrzeni, co umożliwiało tłumom wbicie się na wybrany punkt, obstawianie ścian i schodów… Dobra opcja, zwłaszcza że akurat ten blok był dosyć popularny, zważywszy na mnogość tematów i znanych rozmówców. II wojna światowa, Hannibal, telewizyjne adaptacje literatury, space opera, sposób pisania o popkulturze, wzorce meskości w serialach… Naprawdę, dla każdego coś miłego. Był to zarazem jedyny blok transmitowany na żywo na YT, więc jeśli ktoś nie mógł się na dyskusji zjawić tudzież w ogóle nie mógł przybyć na Serialkon, mógł nadrobić.

Nowością był blok tylko i wyłącznie anglojęzyczny, w którym wzięło udział kilku zaproszonych zagranicznych gości: Andrew Ellard, Rowan Ellis i Gavia Baker-Whitelaw, ale udzielały się na nim również i znane z polskiej blogosfery twarze. Dodatkowym atutem tego bloku była jego lokalizacja – w salce wydzielonej z kawiarni na dole Arteteki, co umożliwiało delektowanie się strawą duchową na równi z tą fizyczną.


Kolejkon teoretycznie wyglądał przerażająco, ale rozładowano go błyskawicznie.

Konwent rozpoczął się w sobotę rano, zanim jednak zaczęliśmy szturmować jego bramy i formować kolejkon, postanowiliśmy uczcić spotkanie z kilkoma znajomymi śniadaniem i tak załamaliśmy obsługę, zjawiwszy się tuż po otwarciu drzwi knajpy. Jedzenie było smaczne, towarzystwo znakomite, tematy rozmów więcej niż zacne, Daleki obecne, więc nic dziwnego, że udaliśmy się na sąsiednią ulice w nastrojach mocno szampańskich. Zanim tam dotarliśmy, doszły nas słuchy, że zamiast siedzieć i delektować się pysznym jedzonkiem, powinniśmy raczej stać w kolejce, bo już się uformowała. Nie było jednak tak źle! Akredytacja działała więcej niż sprawnie, zdecydowanie pomaga brak opłaty za konwent! Tegoroczne plakietki były bardzo porządne, program również wydrukowany bardzo ładnie, już samo to pokazuje, jak długą drogę przeszedł Seriakon od ubiegłego roku (nie, żebym narzekała na poprzednią edycję, piekielnie mi się podobała!), w gratisie było również CD Action i Fantasy Komiks, gdzieniegdzie można było znaleźć kolorowankę od Stabilo. Pakiet niemalże VIPowski, który dostałam, dodatkowo zawierał kilka cienkopisów, książkę, przypinkę i klasycznie już ulotki. Bycie gościem zawsze na propsie, zdarzyło się po raz pierwszy od wielu lat. I nadal nie pojmuję, dlaczego ;)

Konwent de facto otwierałam i zamykałam, ponieważ pierwszą prelekcję miałam w sobotę o 12, ostatnią w niedzielę o 16. Pierwszą był Supernaturalowy flirt z popkulturą w sali-widmo, do której podobnież ciężko było trafić. Mnie pokierowano właściwie, jednak z tego, co wiem, liczne osoby miały problemy z trafieniem do odpowiedniej windy i to rodziło problemy. Sale jednak były ładnie oznaczone, więc koniec końców dawało się trafić niemalże wszędzie, tyle że czasem można było stracić początek prelekcji. W sali zakochałam się miłością szczerą i prawdziwą, miała doskonały sprzęt i nagłośnienie, mnóstwo miejsca oraz działało wi-fi (czy ja przypadkiem nie sprzedałam gdzieś duszy?). Rzadko się zdarza, żebym nie musiała wyciągać mojego laptopa, więc doceniam każdą taką sytuację – wszystko działa i nie muszę się martwić! Ha, lubię to! Tłumy dzikie, już mnie to nie dziwi, Supernaturalowa Rodzina jest naprawdę sporym fandomem, w tym jedna sztuka przebrana za Demon!Deana z pierwszorzędnie wykonanym Pierwszym Ostrzem… Miałam sobie zrobić z nią zdjęcie, ale, niestety, skleroza nie boli, ucieczka na najbliższe punkty programu również… Myślę, że było całkiem sympatycznie, w końcu przegląd popkulturalnych tropów w naszym ukochanym serialu to temat rzeka i w dodatku bardzo przyjemny!


Cathia gadająca. Jak zwykle. Ale tym razem stała w miejscu!
Zdjęcie autorstwa Chomika.

Potem mój wybór stał się nieco bardziej skomplikowany. W końcu zdecydowałam się udać do Arteteki, spojrzeć na wystawców, co okazało się błędem. Wielkim błędem. Uprzejmości Beaty z Biżuteria tematyczna zawdzięczam to, że nie zbankrutowałam, jako że udostępniła mi na godzinkę kawałek swojego stoiska na moje kartki. Mogłam szaleć… Na pogaduszkach, śmichach i dealowaniu zeszły mi najbliższe dwie godziny i musiałam biec na swoje panele.


Zdjęcie panelowe.
Fotka: Konwenty Południowe.

Pierwszy poświęcony był serialowym geniuszom, a dyskusję miałam okazję prowadzić z Anną „Myszą” Piotrowską i Piotrem „Ramzesem” Mrowcem, a także Katarzyną „Katlą” Bajką jako prowadzącą. Rozmowa była bardzo przyjemna, przelecieliśmy przez bardzo wiele seriali, a wniosek jeden – należy obejrzeć Limitless, którym zachwyca się Mysza. Mysza poleca dobre rzeczy, więc była to pierwsza z pozycji wpisanych w ciągu Serialkonu na listę. Zaraz później wraz z Agnieszką „Aeth” Jędrzejczyk, Marcinem „Sejim” Segitem i Simonem Zackiem oraz prowadzącym – Radkiem Polańskim rozpoczęliśmy znęcanie się nad space operami. Temat po prostu znakomity, wszyscy rozmówcy zaprzyjaźnieni ze sobą nie od dziś, więc była to absolutnie przemiło spędzona godzina i gdyby nie mikrofony, pewnie nie pamiętałabym, że znajdujemy się na panelu, obstawiałabym raczej knajpę.


Potem pobiegłam na dół, do kawiarni, posłuchać Myszy i jej prelekcji o „Penny Dreadful on gender, orientation and sexuality”. Była absolutnie znakomita! Najpierw dowiedzieliśmy się co nieco o podziale ról i obyczajowości starej dobrej wiktoriańskiej Anglii, a później prowadząca odniosła się do tego w serialu. Słuchało się bardzo przyjemnie, dowiedziałam się całego mnóstwa ciekawostek, żałuję tylko, że nie mogłam zostać do końca, bo zaraz była moja prelekcja o BSG, a trzeba było zmienić budynek.


Mysza mówi, tłumy słuchają...

Batllestar Galactica okazała się być tematem wybitnie kameralnym, co sprawiło, że przyjemnie od czasu do czasu dyskutowało się z tymi osobami, które postanowiły się zjawić. Byłam okrutna i zniszczyłam psychikę co poniektórych osób, uświadamiając im rozmiar klęski, jaką była Galactica 1980, jednak nie da się, niestety, od tego uciec.

Właściwie to miał być koniec tego dnia konwentowego, ale nieoczekiwanie Aeth i Seji powiedzieli, że teraz będzie quiz popkulturalny… Poszliśmy. Sformowaliśmy drużynę o jakże znamienitej nazwie „Big Damn Heroes” i… Powyliśmy do księżyca. Prowadząca konkurs Joanna Kucharska zrobiła naprawdę dobrą robotę, przygotowując sto pytań odnoszących się do seriali bardziej i mniej znanych (zwłaszcza tych mniej!), w dodatku pytań wybitnie szczegółowych. Każda drużyna dostała do ręki arkusz, gdzie należało wpisywać odpowiedzi i bardzo mało czasu na jej udzielenie, można było zatem swobodnie założyć, że nikt nie próbował wyszukiwać podpowiedzi w sieci. Kategorii było pięć – Sci Fi, Komedie i sitcomy, Dramy, Oldiesy i pytania związane z produkcją i nie wstydzę się powiedzieć, że strzelaliśmy w niektórych przypadkach straszliwie. Dodam też, że straszne z nas skamieliny, jako że najlepiej poszła nam kategoria Oldies. No cóż, można nie pamiętać serialu Haven, ale wszyscy doskonale wiedzą, jak nazywała się pierwsza żona Blake’a Carringtona. Szczerze ubawił mnie też moment, kiedy Aśka oznajmiła, iż prosi teraz Cathię o zachowanie spokoju, bo pytanie dotyczy Marka Shepparda. I am a fangirl, I don’t do calm! Do dzisiaj nie wiem, jakim cudem wygraliśmy, bo był to najcięższy konkurs, na jakimkolwiek byłam (w efekcie zostaliśmy okrzyknięci totalnymi nołlajfami :D), a nagrody były… Ojej, cudne. Wielką torbę gadżetów z różnych produkcji ufundowała Aśka i cieszyłam się tylko, że wracam samochodem, nie autobusem czy pociągiem, bo moja jedna czwarta łupu była i tak olbrzymia!


Drużyna zanim jeszcze dowiedzieliśmy się o wynikach. Jak widać, humor i tak dopisywał :)


Z częścią łupów. Naprawdę nieliczną częścią.

Wieczór spędziliśmy klasycznie – piwo, pizza i Polaków rozmowy. Pozostało się cieszyć, że wyspałyśmy się z Olą z piątku na sobotę, ponieważ gadałyśmy tym razem do trzeciej nad ranem. Ranek był ciężki, choć zaczął się, podobnie jak sobota, od genialnego śniadania w znakomitym towarzystwie.

Niedziela była dla mnie dniem uczestniczenia w prelekcjach i były to rzeczy naprawdę dobre. Rozpoczęliśmy od prelekcji Myszy i Katarzyny Czajki – „Zwierza Popkulturalnego” o tym, jaki sposób oglądania seriali jest lepszy – maraton czy trucht. Zarówno Mysza, jak i Zwierz są absolutnie cudnie zakręcone, mówią o wszystkim z niesamowitą pasją i tak naprawdę są jedną duszą w dwóch ciałach, więc argumentów przemawiających za oboma metodami słuchało się wybitnie dobrze, gdzieniegdzie kiwając głową z absolutnym zrozumieniem. Problemy jednej fangirl są problemami wszystkich, więc nie da się ukryć, że znamy ból towarzyszący nie tylko czekaniu na rozstrzygnięcie cliffhangera w przypadku oglądania zgodnie z zamysłem twórców podczas sezonu, ale i gdy skończymy maraton i więcej nie ma… Zło.

Potem planowaliśmy zostać na wykładzie poświęconym kawie w serialach, jednak był to jeden z (nielicznych) przypadków, kiedy prelegent nie dotarł, więc po 20 minutach oczekiwania przenieśliśmy się piętro niżej, posłuchać o przedstawieniu fandomów w naszych ulubionych produkcjach. Zdążyliśmy się załapać na Sherlocka i Supernaturala, więc nie wyszło źle, choć nie lubię wbijać się na salę komuś w połowie prelekcji. Przycupnęliśmy sobie z tyłu i posłuchaliśmy opowieści Joanny Milanowskiej o tym, co Moffat zrobił fandomowi w The Empty Hearse i jak wiele tego, co pojawiło się na ekranie, było przedmiotem rozważań fanów w rzeczywistości. Potem oczywiście mowa była o Becky Rosen, konwencie supernaturalowym i shipperkach. Słuchało się bardzo przyjemnie, choć krótko – również z naszej winy. Prowadząca przyznała się potem, że było to jej pierwsze wystąpienie, więc chciałabym jej ponownie pogratulować – trema jej nie zjadła! Oby tak dalej!

Zostałam już w tej sali na najbliższe trzy godziny, bardzo kameralne, jak się okazało. Postanowiłam pozwolić zrobić sobie krzywdę, a mianowicie posłuchać Aeth opowiadającej o najnowszych i niedawnych propozycjach stacji SyFy. Moja lista rzeczy, które chcę obejrzeć, niebezpiecznie się wydłużyła! Potem pałeczkę przejął Simon, przybliżający publice fenomen Robina z Sherwood. Prelekcja zamieniła się w festiwal wspomnień (dla mnie również z tego powodu, że byliśmy z prowadzącym w Nottingham na wymianie szkolnej równo 20 lat temu), ponieważ każdy, kto przyszedł, kochał ten serial w dzieciństwie. Bardzo mile spędzona godzina, uwielbiam takie punkty programu! Najbardziej żałuję, że nie dane mi było zostać na całej prelekcji Sejiego, przeglądowi starych seriali (i to naprawdę starych!). Znowu okazało się być to przyjemną wyprawą w przeszłość, bo Seji nie tylko mówił o takich klasykach jak The Outer Limits, Star Trek czy BSG, ale także o takich fenomenach jak Drużyna A czy Tajemnicze złote miasta. Niestety, musiałam uciekać na swoją prelekcję, ale Chomik mówi, że o B5 oraz Firefly też było… I nie tylko!


Prelekcja o Robinie była przecudowną nostalgiczną wyprawą w przeszłość.

Tymczasem poszłam zamykać konwent prelekcją o tym, jak zostać łowcą, czyli zwariowanym przeglądem najważniejszych rzeczy w życiu każdego, kto chce poświęcić się walce z nienazwanym. Była to akurat powtórka prelekcji pyrkonowej, ponieważ kiedy zostałam poproszona o przygotowanie jeszcze jednego punktu programu, nie miałam już czasu na nic, jednak chyba nikt z obecnych nie był w Poznaniu, mam wrażenie, że bawili się równie dobrze jak ja. Trochę dziwnie czułam się, proponując takie zupełnie fanowskie punkty programu na Serialkonie, którego siłą jest wręcz akademickie podejście do tematu, a prelegenci nierzadko mają odpowiednie skróty przed nazwiskiem, ale patrząc na frekwencję – chyba jest na to zapotrzebowanie :) Pozdrawiam również serdecznie członków cathiowego fandomu – chyba czas na koszulki! :)

Z małą reprezentacją Fandomu ;)
Zdjęcie: Monika Kujawa.

Zakończyliśmy konwent tak samo jak w poprzedni dzień – posiedzeniem w bardzo sympatycznej włoskiej knajpce i poczuliśmy, jak dopada nas con blues. Jeszcze tylko pogaduszki po spakowaniu się i trzeba było powoli kończyć znakomity weekend…

Serialkon się rozrósł i bardzo mnie to cieszy. Jest to, póki co, jedyny znany mi konwent, na którym znajdzie się miejsce i dla seriali bardzo popularnych, jak i dla tych, które żyją już tylko w pamięci starszych fanów i czasami na paśmie powtórkowym. Organizacja na piątkę z plusem, nie mogę sobie przypomnieć żadnej wpadki i bardzo się cieszę, bo świadczy to o poważnym podejściu orgów do tematu i daje nadzieję na jeszcze lepszą przyszłoroczną edycję! Już się nie mogę doczekać!

Co: Serialkon
Organizator: Krakowskie Smoki i Pulpozaur.pl
Kiedy: 21-22 listopada 2015
Gdzie: Kraków


10 komentarzy:

  1. To co, robimy pogadankę o B5 na przyszłoroczny? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobimy panel "Który serial SF jest najlepszy i dlaczego B5" :D brzmi jak plan :D

      Usuń
  2. Róbcie, róbcie!!! I szarlotkę dołóżcie!
    Cudownie było!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po co ja się odzywałem o tej szarlotce? Trzeba będzie zrobić. ;)

      Usuń
    2. Było się nie chwalić :D

      Usuń
  3. działało wi-fi (czy ja przypadkiem nie sprzedałam gdzieś duszy?)
    A ostrzegali, nie rzucaj się od razu do całowania...

    Trochę dziwnie czułam się, proponując takie zupełnie fanowskie punkty programu na Serialkonie, którego siłą jest wręcz akademickie podejście do tematu
    Etam, na poprzednim najlepiej mi było na tych fanowych.

    Gratulejszyn za wygraną! I w ogóle. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a co ja mam zrobić, jak Króla Piekła gra Mark Sheppard? :D

      Fanowe są fajne :) sama bardzo lubię na takie chodzić, ale czasami dziwnie się człowiek czuje.

      Usuń
  4. O, musiało być naprawdę fajnie!...
    Może za rok uda mi się zjawić :)

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było! Ja nie wiem, czy za rok dotrę, bo mi się wyprawa szukuje, ale zobaczymy... :)

      Usuń