sobota, 23 stycznia 2016

Whoa!

No dobrze, przyznam się bez bicia, tego się nie spodziewałam. Parę spoilerów i owszem, zarzucono, więc miałam pewne podejrzenia, ale akurat myślałam o zupełnie innym rozwiązaniu. Oczywiście, dziwnych rozwiązań nie do końca zgodnych z mitologią serialu się nie ustrzeżono, ale… Po kolei.


Ach, Santa Luci.

Zacznę może od Ciemności, bo tutaj jest tego jakby mniej. Nie da się ukryć, że anielska atomówka nieco naszą Wielką Siostrę z równowagi wytrąciła, niestety, nie na długo, co raczej zapowiada kłopoty dla Góry pozbawionej Boga i archaniołów (no dobrze, teraz już może nie do końca). Bardzo ciekawi mnie, dlaczego po jej utracie świadomości zrobiło się ciemno – czyżby Amara traciła kontrolę nad swoją istotą? Efekt był wybitnie zacny, jednak to nie wróży dobrze wszystkim próbom pozbycia się tej osóbki z powierzchni naszej ślicznej planety, co to dopiero wyrosła z pieluszek (kto pamięta, kto to powiedział?). Pożeranie Łaski anielskiej mnie nieco zaskoczyło, jako że demony to jednak zupełnie inna bajka – to były kiedyś dusze ludzkie. Czyżby anielska esencja i dusze pochodziły ze wspólnego źródła? Wizualnie są do siebie bardzo podobne – jaskrawe światło. Czy każda dusza, czy każda anielska Łaska to jakby malutki fragment Boskiej potęgi? Z każdym kolejnym kąskiem Amara zyskuje część potęgi swojego brata. Wtedy to trzymałoby się w miarę kupy.

Przeurocza była ta anielica i w dodatku doskonale pokazała nam, co się w Niebie dzieje. Zadać cios z daleka to w sumie można, ale sprawdzić, czy zadziałał... Wyślijmy stażystę. Anioły pracują w PUPach.

Niestety, kupy nie trzyma się reakcja Amary na Castiela, no chyba że otrzymała to memo, mówiące jej o tym, jaki jest wyjątkowy. Albo Wujek Crowley zdrowo napsioczył – w tej chwili nie mogę sobie bowiem przypomnieć, czy kiedykolwiek mieli ze sobą jakąś styczność – wydaje mi się, że nie. W związku z tym w momencie, kiedy pojawia się nasz Anioł Pana w trenczu, Amara rezygnuje z kolejnej przekąski, bo „aż śmierdzi strachem i pogardą do samego siebie.” Acha. Jasne. A ja każdy weekend spędzam w Piekle. Kupiłabym to, że pamięta, że to przyjaciel Deana, ale o tym nie ma ani słowa. Owszem, jest wspomniane, że Cas jest w jakiś sposób wybrańcem jej Brata. To powstrzymałoby Amarę od zrobienia mu krzywdy? Nie wiem. Raczej wątpię, w końcu zaledwie w ostatnim odcinku posuwała się do najbardziej desperackich środków, by Go przywołać. Torturowanie jego Wybrańca mogłoby się odbić niezłym echem, jeśli gdzieś tam jest i czasem może nasłuchuje lub sprawdza, co tam się dzieje. Mam wrażenie, że tutaj do głosu doszedł znany nam tak dobrze Imperatyw Opkowy i jedna z głównych postaci musi być oszczędzona. Acha. Ja też oszczędzam moją Marysię Sójkę w sytuacjach, w których jedynym sensownym rozwiązaniem jest skręcenie jej karku.


Nie poznałabym Colina Forda. Chłopak dorósł.

No więc Amara postanawia odesłać Casa z gustownie wydzierganym na jego klacie hasłem „Nadchodzę.” Gdzie ona go odesłała? Najsensowniejszym rozwiązaniem byłoby Niebo, ale nie, Castiel materializuje się przy Billie, Żniwiarce współpracującej z Crowley’em (która wtedy zresztą czyta Gaimana, co zachwyciło mnie nad życie). Billie właśnie strzeże drogi na dół. Czyżby zatem Amara chciała wysłać swego posłańca piętro niżej? Dlaczego zatem nie wysłała go tam bezpośrednio? Nie może? Dużo ograniczeń ma ta wszechmocna Boska siostrzyczka (opcją jest chronienie Piekła osłonami postawionymi przez samego Boga, ale tu już chyba nadużywam mojej wyobraźni). Tak, pamiętam, anioły w sezonie 4 praktycznie oblegały Piekło, ale mimo to… Dobrze, przyjmijmy, że teleport doprowadził anioła do aktywnej Bramy. Pozostaje pytanie, dla kogo miała być to wiadomość. I jaka. Słusznie padło, iż to może być groźba, a może być obietnica. Groźba dla wrogów. Crowley nie jest godnym jej wrogiem i Amara to wie. Winchesterowie? Deana ostatnio raczej ratowała, a nie chciała zabić (tuż po tym, jak się okazało, że jest odporny na jej efekty specjalne). Są dwie opcje – albo to miało być Niebo i coś nie wyszło, albo… Pozostaje… Lucyfer… Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Lucuś nie do końca mówi prawdę na temat swojego związku z Ciemnością. Jakoś tak za bardzo macha flagą „Bo ja ją mogę pokonać”.


Dlaczego Crowley jej nie udusił, no dlaczego?

Pierwotny cel Lucyfera – wydostanie się z Klatki – został osiągnięty. Wiem, jestem straszna, ale przyznam szczerze, że nieco nudziła mnie ta podróż w przeszłość Sama Winchestera i luckowe podpuszczanie Łosia. Jasne, robił to koncertowo: „Widzisz, kiedyś dałeś radę, a teraz jesteś miętki jak rurka z kremem i nie dasz…”, ale nie do końca przemawia do mnie wybór momentów. Jasne, cmentarz Stull ma sens. Ale randomowa randka i rozmowa z Amelią już nie do końca. Pewnie, można napisać, że to był przełomowy moment w życiu Sama, ponieważ nie było jego brata, ale wszyscy wiemy, jak bardzo out of character był ten wątek romansu z Amelią. Choć nie ujmę Lucusiowi tego, że bardzo trafnie zdiagnozował problem Winchesterów: „Instead of choosing the world, you choose each other. No matter how many innocent people die.” Tak czy siak, kiedy Niosący Światło przeszedł do Planu B, odetchnęłam z ulgą, wydawało się to zdecydowanie bardziej naturalne, choć nie podejrzewałabym go o zamiłowanie do klasycznego mordobicia. Oczywiście, miało to sens podczas Ostatecznej Bitwy Która Ostatecznie Nie Okazała Się Ostateczną, nie miał czasu, ale siedząc sobie w Klateczce z Samem czasu od groma i trochę… Bo wcale nie jestem pewna zaklęcia, które rzuciła Rowena, Witch Catcher or not….



Bardzo ładne zdjęcia w tym odcinku. Duuuużo materiałów na tapety.

Szturm Deana i Casa na Klatkę był zgoła idiotyczny i potrzebny tylko po to, by dokonać zamiany, która połowę wielbicielek Casa przyprawiła o palpitację, a mnie o facepalm. Jakim cudem anioł może wyrazić zgodę w imieniu swojego vessela? Tak, wiem, Jimmy’ego tam nie ma. Od dawna. Jednakowoż Jimmy powiedział TAK nie Lucyferowi, powiedział TAK Castielowi, a dotychczas to Wolna Wola nosiciela decydowała o tym, czy skrzydlaty może się do vessela wbić. Po raz kolejny widzimy, jak tak ważna niegdyś Wolna Wola bierze w łeb. Bo raz użytego vessela można używać do woli. Bullshit, ladies and gentlemen. Przy okazji, niestety, obawiam się, że to nie koniec Castiela i jeszcze przyjdzie nam się z nim zobaczyć.


Nie lubię Roweny, nie lubię Lucusia (choć zaczynam się nim zachwycać), a ta scena... O mamo!!! Cudowna.

Rowena wspomniała, że planem Lucyfera jest przejęcie Nieba (a kiedy usłyszałam, że ona miałaby być Jego królową, osłabło mi się), co w sumie robi sens, jako że każdy demon pójdzie ślepo za swoim stwórcą, co widzieliśmy już w Sezonie 5. Dlatego zastanawiam się, jak właściwie rozegrają się sprawy między Lampką a Amarą – owszem, oboje uważają ludzkość za zbędne robactwo, ale w pełni doceniają piękno Stworzenia. Widzę kilka ciekawie zbieżnych celów, tym bardziej, że to przecież Lucek pierwotnie posiadał Znamię Kainowe. Czy była to pieczęć do więzienia Amary czy klucz do jej uwolnienia ciężko teraz powiedzieć, wiemy jednak, że byli dla siebie istotni. Taaaak, bardzo chcę wiedzieć, w którą stronę to pójdzie.

Czy Crowley nosi swoje ukochane krzesełko ze sobą, czy ma je w każdym pomieszczeniu?

Wspominałam ostatnio, że liczę na to, iż wizja piekielnego Bożego Narodzenia z Crowley’em i Amarą w roli głównej to zaledwie sen, jednak okazał się być snem Roweny, co mnie jednak trochę zaskoczyło. No dobra, koszmarem, co już w sumie nie bardzo. Strasznie mnie drażniła nasza wiedźma w tym odcinku – była taka… oczywista. Stary motyw wiedźmy marzącej o Księciu Ciemności powrócił raz jeszcze, a dotychczas wiedźmy były tak cudownie niezależne, ich magia (pomijając osoby, które sprzedały za to duszę ofc) jakby niezwiązana z czystym żywym satanizmem. Jasne, zachwyciło mnie rowenowe fangirlowanie, ale mam wrażenie, że ten odcinek to była lekka przesada. Osoba, która opowiada (raczej prawdę pod wpływem interesującego gadżetu), że już nigdy nie będzie kochać, już nigdy nie będzie wrażliwa, nagle okazała się naiwna jak nastolatka. Powiedzmy sobie szczerze, w momencie,  w którym Lucyfer wspomniał coś o podarku, już wiedziałam, jak to się skończy. Wkurza mnie to, ponieważ dotychczas robiono z niej postać może i skrajnie irytującą, ale w jakiś sposób rozsądną i szczwaną. Niespodzianka. Rowena zachowuje się jak idiotka i daje się podejść jak małe dziecko. Szkoda. Bo jak bardzo jej nie znoszę i planuję się upić, celebrując śmierć tej postaci, tak jednak nie da się ukryć, że pisano ją dotychczas konsekwentnie.


Kolejna doskonała scena. I kolejne #SingleManTear.

No cóż, widać taki los McLeodów w Supernaturalu. Crowley też kiedyś był ciekawą postacią. Jeżeli rozumiem nie zabicie Roweny w momencie, kiedy okazało się, że wejście Łosia do Klatki to jej podstęp – w końcu ona mogła go stamtąd wyciągnąć – tak kiedy to wszystko się skończyło, to była najbardziej oczywista rzecz. I ten nasz stary Crowley zrobiłby to bez wahania. Ten – chrzaniony masochista – musi oczywiście wyduszać z niej wszystkie łamiące serce sekrety (spowiedź Roweny uczyniła jej zapatrzenie się w Lucusia jeszcze mniej wiarygodnym). I jakkolwiek crowleyowe single man tear uczyniło na mnie wrażenie, dusza średnio rozgarniętego oglądacza serialu waliła w stół z rozpaczy… A właśnie, jeśli jeszcze mówimy o przebiegłości – oboje z Roweną zachowują się jak tych dwóch osłów ze znakomitej swoją ścieżką komedii Szpiedzy tacy jak my. On nie zauważa podsłuchu w kieszonce, ona pije podaną herbatkę… Waliłabym głową w ścianę, ale szkoda ściany. Interesuje mnie, co będzie teraz. Wrzucany przeze mnie zwiastun sezonu pokazywał Crowleya w Klatce, co oczywiście w tym momencie nie ma racji bytu – chyba że nie chodzi o Klatkę z dużej litery. Pamiętamy, że Crowley chował się przed Lucyferem „jak ta cholerna salamandra pod kamieniem”, a tym razem na pewno Lampka nie będzie mu chciał pogratulować. Przewiduję intensywne tortury, chyba że Crowley się wyłga. W co wątpię. Jeśli zaś uda mu się wyrwać, może będzie to oznaczać powrót starego Crowleya, bezlitosnego knuja, którego celem jest przetrwanie. Oby! Generalnie przyjmę również jego zejście, choć fakt, ze stanie się to w wyniku gambitu mamusi nieco mnie drażni. No proszę, doszłam do momentu, w którym naprawdę jestem ciekawa, co się stanie.

Mam dziwne wrażenie, że Crowley doskonale wiedział, co Lucuś zamierza uczynić mamusi. To, co on sam powinien zrobić wieki temu.

Na wysokości Sezonu 10 nie sądziłam, że będę się zastanawiać nad tym, jak rozstrzygną się pomysły głównowątkowe. Teraz naprawdę mnie ciekawi, w którą stronę to wszystko pójdzie, ponieważ jest tak wiele możliwości – szkoda, że niektóre nieco nie trzymają się kupy w kwestii serialowej mitologii. Tak, to był całkiem niezły odcinek. Plus dobór muzyki! A nawiązanie do nowego serialu poświęconego Luckowi rozbiło mnie totalnie.


Supernatural 11x10 The Devil in the Details, scen. A. Dabb, reż. T.J. Wright, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, M. Collins, M. Sheppard, M. Pellegrino i inni.

9 komentarzy:

  1. A mnie frapuje pytanie natury technicznej - jakim cudem anioł może opętać anioła? No, chyba że Cas kulturalnie zwolnił zawczasu miejscówkę i się ulotnił, coby nie było im we dwóch ciasno (bo i czemu by nie? Wyskoczenie z vessela to nie sztuka), gdzie w takim układzie mógłby sobie wybrać tymczasowo nowy domek, choćby i w postaci Claire - ale w zwiastunie Dean wyraźnie mówi o ratowaniu Castiela, więc wygląda to tak, jakby Cas stał się jeńcem Lucka...

    A Adam najwyraźniej stwierdził "Pier***, nudno tu, wychodzę" i zrobił podkop łyżką do herbaty, bo w klatce próżno szukać znaków jego bytności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc ja też mam z tym problem... Albo Cas siedzi cały czas w Jimmy'm i dzieli miejsce z Lucusiem, co nie ma sensu, albo powędrował do prawdziwej Klatki.

      Akurat brak wzmianki o Adamie w tym przypadku rozumiem - był tylko vesselem Michała, Lucek miał go serdecznie w nosie. Zdziwiłabym się, gdyby o nim wspomniał.

      Usuń
  2. Ja chciałam dodać, że nie potrafię zaakceptować faktu, jak zamaszyście machnięto ręką na Michała w Klatce. Serio? Bardziej obstawiałam, że jest wkurzony i zły, a nie - załamany i w sumie już niegroźny. Co do głównego pomysłu na Lucstiela - także totalnie nie rozumiem tego rozwiązania. Gdyby Anioł mógł zapraszać kolegów do swojego vessela, to 5 sezon mógłby skończyć się o wiele szybciej, bo Lucek zamiast prosić Sama, mógł wskoczyć w jakiegoś Anioła i tyle (ciekawe, czy obecność Lucka w ciele Jimmiego będzie psuła to ciało, czy też fakt, że mieszka tam anioł uchroni vessel przed zniszczeniem?). Odcinek zostawia nas z masą pytań i zgadzam się, że wzbudza zaciekawienie, lecz szczerze mówiąc sama dynamika mi nie odpowiadała. Wiele totalnie niepotrzebnych scen, nielogiczności i głupot. Lucyfer uratował odcinek, zwłaszcza, że powiedział dokładnie to, co sama chciałabym Winchesterom wygarnąć. I za to szacun. Szkoda, że Misha jest teraz Luckiem, bo liczyłam (wiem, że naiwnie)jednak na Marka Pelegrino.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, zdecydowanie liczyłam na Marka Pellegrino, bo na Mishe już patrzeć nie mogę - to przez Castiela. Na razie mam wrażenie, że przybrał manierę z czasów lewiatanów - miał podobną minę pod koniec "Meet The New Boss".

      No dla mnie to potężna luka w mitologii serialu. Zwłaszcza że była mowa o tym, że archaniołowie byli wybitnie potężni, naruszali całkowicie swojego vessela (ktoś pamięta pierwszego Rafała?), nie mogliby na pewno dzielić przestrzeni życiowej... A mówienie TAK przez anioła zamiast vessela jest dla mnie nieakceptowalne.

      Usuń
  3. Wydaje mi się, że Cas utknął w Klatce, ale kto go tam wie. To trochę zabawne pomyśleć, jak cisną się we dwójkę w ciele Novaka.

    Odcinek podobałby mi się, no bo Lucek uwolniony :) Ale wnerwia mnie szalenie, że Lucek będzie grany przez Collinsa, no nie cierpię gościa, po prostu :(

    Czemu nie wybrał sobie innego naczynia, czemu? To takie irytujące :(

    Lucek nie pokona Amary, skoro sam bóg miał z tym problem. Jeśli jest równa Bogu, to Lucyfer nie ma z nią szans... Choć prawdopodobnie może ją bardzo osłabić, co umożliwi jej zabicie/uwięzienie przez anioły/Winchesterów.

    Też myślę, że na razie nie będzie z nią walczył, to się pewnie wydarzy, ale później. Może wciąż czuje się z nią związany przez Znamię Kaina. Możliwe też, że razem będą szukać Boga.

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozwaliliby to ciało, archaniołowie są za potężni nawet dla swojego właściwego naczynia.

      Lucuś szukający Boga... oby nie w tym samym stylu, co Amara.

      Usuń
  4. 1)Crowley w piżamce...Mnie się też to przyśni jako koszmar...
    2)Myślałam,ze ta przygłupia anielica to będzie postęp
    Ciemności,a tu figa.
    3)wejście Lucyfera w naczynie Castiela? Chwyt scenariuszowy może i zręczny,ale czy to możliwe?
    4)Cała akcja z Rowena arcyprzewidywalna,aż nudna.
    5)Crowley już chyba nie wróci do formy,jaki żal.

    wtedy zresztą czyta Gaimana - o ,to było fajne!
    Bo jak bardzo jej nie znoszę i planuję się upić, celebrując śmierć tej postaci -wypijmy razem!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Prawda? Masakra. Naprawdę są fani, któym się to podoba?
      2. Patrz, ja też! Myślałam, że to Ciemność!
      3. Moim zdaniem nie. Idiotyzm.
      4. Acha.
      5. Żal.pl

      Wypijemy na Pyrze? :D

      Usuń