niedziela, 30 października 2016

Klasyka, ale z nutką nowego

Możecie się ze mnie śmiać, ale ogólnie strasznie lubię supernaturalowe historie z duchami w rolach głównych. Podoba mi się też to, że stojące za naszymi żądnymi zemsty zjawami opowieści rzadko kiedy są naprawdę czarno-białe. Uwielbiam sól i żelazo w robocie, uwielbiam czarną maź pojawiającą się gdzieś tam w kąciku oczka ofiary… Cóż poradzić.

Niewiele jest rzeczy równie przerażających jak zabawki i niemowlęta w kontekście nawiedzenia.

Nic zatem dziwnego, że ten odcinek zapowiadał się dla mnie po prostu znakomicie – zimno, migające światła (gdzie to oczekiwanie z pierwszego i drugiego sezonu, kiedy najczęściej oznaczało to pojawienie się demonów?) i zagadka opuszczonego domu. Ja naprawdę nie potrzebuję nic innego, by siedzieć przez 40 minut z bananem na paszczy. Odcinki MOTW zawsze były silną stroną tego serialu i to się nie zmienia. Trochę szkoda tylko, iż podobnie jak w przypadku Don’t Call Me Shurley, sedno odcinka leżało zupełnie gdzie indziej, co sprawiło, że zagadka była potraktowana nieco po macoszemu i prosta jak konstrukcja cepa. Tak czy siak jednak, jakiś twist się pojawił… Duchy dziecięce są chyba zawsze dużo bardziej przerażające niż dorosłych, choć oczywiście i ten dorosły tam gdzieś pokutował. Choć nie mam zielonego pojęcia, jak on zdołał się tam zamurować… Plus, przyznam, że kiedy na rękach nieszczęsnych ofiar sprzed napisów zobaczyć można było niebieskie odbicie łapki, zaczęłam się zastanawiać, a może nawet i łudzić, że będziemy mieli do czynienia z czymś nieco tylko niebiańskim, to dopiero byłby cudny misz masz!


Trochę nie pojmuję, dlaczego ten szkielet się tak malowniczo jarał, ale cóż poradzić... Odwieczne prawa serialu.

Pozostała fabuła odcinka szła niejako dwutorowo i przyznam, że cholernie mi się podobało to, co splatało się tak ładnie z wątkiem dusznym – Mary Winchester. Może rzucać zabawnymi onelinerami, może kozaczyć, jednak nie tylko widz dostrzega to, co chłopakom też się – nawet mimo ich emocjonalnej tępoty - w oczy rzuciło: nie jest w stanie się dostosować, ten powrót to dla niej nieco za dużo. Nie będziemy mieli zatem chwilowo w Bunkrze wesołej dużej rodziny, bo Mary potrzebuje trochę czasu dla siebie. Wielki plus dla scenarzystów! Mamy postać z krwi i kości, mamy postać w miarę wiarygodną – zwłaszcza przy tym tekście o tym, że zostawiła dzieciaczki, teraz ma do czynienia z wielkimi chłopami (a nawet Łosiem!). I tak bardzo widać, po kim Dean Winchester odziedziczył całą swoją dysfunkcjonalność – wszystko, dosłownie wszystko widać jak na dłoni. Na czele z tym, o czym wspomina na cmentarzu Sam – „zamiast rozwiązać problem, my jedziemy polować.” Jedynym, co mnie tutaj drażni, jest fakt, że nawet po tych latach „uczciwych” rozmów braterskich i nawet po tej rozmowie, nawet ze świadomością, że mają ten problem, oni znowu to – prędzej czy później - zrobią. Bardzo dziękuję jednak scenarzystom, że poszli w tę stronę, że powrót Mary nie jest radosnym nieprzemyślanym pomysłem, kończącym się jej rychłą śmiercią, co dałoby Deanowi powrót do Angstu na całe już życie. Nie wiadomo, co się jeszcze stanie, ale póki co, jest dobrze. Znaczy niedobrze, ale dobrze dla widza.



Przynajmniej Mary nie pokazuje odznaki do góry nogami...

Drugi wątek to oczywiście polowanie na Lucyfera i to nasze partnerstwo anioła i demona. Tu mam trochę mieszane uczucia. Spółka Casa i Crowleya miała sens na wysokości szóstego sezonu, potem to wszystko się nieco bardziej pokićkało, a tutaj sparowano ich chyba po to, by można było rzucać zabawnymi zdankami i kontrastować naszego Króla Piekieł z niedorobionym, no dobra, niedostosowanym (po latach!) aniołem. Gdzieś tam irytacja mi zagrała, ale w gruncie rzeczy oglądało się bezboleśnie, a w niektórych przypadkach nawet z przyjemnością. Oczywiście, mówię o momencie, kiedy Crowley zamierza odebrać zdrowie siostrze Vince’a – tu zobaczyłam tego bezlitosnego sukinkota, którego pokochałam całym sercem. Więcej takich scen, proszę!!!

No i prawie, prawie...

Uwaga, teraz nastąpi szok – był to odcinek, w którym absolutnie uwielbiałam Rowenę, a znacie moje podejście do tej wiedźmy. Wystrychnięcie na dudka Lucyfera to jest zagranie wyższego rzędu i to jeszcze zrobione w naprawdę niezłym stylu. Ucieszyło mnie to zwłaszcza w kontekście moich ponurych przepowiedni z ostatniego tygodnia… Pytanie teraz, co z Vince’em. Naczynko się już tak średnio nadaje do zamieszkania, chyba że Lucusiowi nie przeszkadza (jak wiemy, rozpadający się Nick mu nawet nie szkodził, musiał tylko pić od groma demoniej krwi), ale nie po to szukał vessela potężnego na tyle, by go pomieścić, żeby teraz rozpocząć poszukiwania od nowa. Jeśli tak się jednak stanie, to po raz kolejny ekipa wytnie nam piękny numer, zapowiadając wielkie bum w kwestii Vince’a, wiedząc jednocześnie, że to na dwa, trzy odcinki… Trolle cholerne.


No i Rowena pokazała, co potrafi.

Podobało mi się. Naprawdę mi się ten sezon podoba… Nawet klasyczny rock był! Oby tak już zostało!

Supernatural 12x03 The Foundry, scen. R. Berens, reż. R. Singer, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, M. Collins, M. Sheppard i inni.


24 komentarze:

  1. A ja wciąż lubię Ciebie czytać :) Z serialem już się pożegnałam, może później obejrzę wszystko hurtem.

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na 11 pomstuję cały czas, tak 12 zapowiada się nieźle... Chyba nie bez powodu Jeremy Carver jest podobny fizycznie do J.J. Abramsa...

      Usuń
    2. Czyżbyś nie była fanką do nowych Star Wars? :) Mi się bardzo podobały, więc na Abramsa nie narzekam, zwłaszcza, że wymyślił też Losta (choć tu prawda, że na koniec serial się skiepścił).

      Karmena

      Usuń
    3. Nienawidzę ich całym sercem. Widziałam cały jeden raz - w kinie i nie zamierzam nigdy więcej. Podałabym Ci linka do recenzji, ale nam portal padł, więc dam znaka, jak tylko wstanie... z martwych...
      Nie wiem co to było, ale to nie były "Star Warsy". To była bardzo bezpieczna przeróbka ANH ze skrajnie nijakimi postaciami (tak, nawet ja nie byłam w stanie polubić któregokolwiek z czarnych charakterów)... Nie.
      Disney "gra bezpiecznie". Nie będą ryzykować i robić twistów fabularnych, będą wykorzystywać to, co już zrobiono i się sprawdziło. I - niestety - w duchu poprawności politycznej i tego, że to dla młodszych dzieci... co widać po "Rebeliantach"...

      To sprawia, że cholernie się boję "Rogue One", choć już się nie mogę tego filmu doczekać - wiesz, Imperium w swoim najlepszym okresie. Z drugiej jednak strony Imperium w "Rebeliantach" to banda niekompententnych osłów. Może teraz coś się zmieniło, nie wiem, wymiękłam po drugim sezonie... teraz zastanawiam się, czy nie obejrzeć tych odcinków z Thrawnem, bo... Thrawn :)

      Usuń
    4. Wiesz, ja nigdy nie byłam fanką SW, obejrzałam dawno temu i tyle, więc nie miałam żadnych oczekiwań co do nowego filmu. Może dlatego TFA tak bardzo mi się spodobało, więcej, teraz zostałam prawdziwą fanką :)
      Zgadzam się, że to bezpieczna przeróbka, ale i tak strasznie polubiłam Kylo Rena, finałową walkę i sposób pokazania starej gwardii, no i to, że wreszcie kobieta gra tam pierwsze skrzypce (bo dotąd w tym uniwersum osobnicy najróżniejszej maści i rasy, ale o kobietach twórcy zapomnieli -.-Leia w sumie starczy za kilka pań, ale Padme była żenująco idiotyczna, a Beru pojawiła się aż w 2 scenach). Rey trochę bezbarwna, ale coś jeszcze może z niej być. Więc w sumie przesłania mi to nonsensy fabularne, ale pewnie byłoby inaczej, gdybym była fanką od lat i miała swoje własne wyobrażenia.
      Też czekam na Rogue One i liczę, że będzie trochę dla starszego widza ^^ Bo ogólna "dziecinność" Disneya jest trochę niepokojąca...

      Karmena

      Usuń
    5. Więcej niż niepokojąca. Star Wars w sumie nigdy nie było filmem dla dzieci, może i dla nastolatków, to prawda, ale nie dla dzieci. Było okrutnie, ale jednocześnie było zabawnie. Było to po prostu Kino Nowej Przygody.
      TFA to po prostu rollercoaster... Nie ma czasu na jakiekolwiek zastanowienia, jakąkolwiek zadumę... Postaci są płaskie jak niewypieczone ciasto, nie byłam w stanie przywiązać się do kogokolwiek... A w moim przypadku - kocham Imperium i Ciemną Stronę - to naprawdę rzadkie...

      Kobiece potaci były może nieliczne, ale za to jakie! Leia starczy za dziesięć Rey, Padme była może idiotyczna, ale tylko w kwestii tego romansu... jako bohaterka kopała tyłki!!!! Mam wrażenie, że wpycha się te bohaterki na siłę, a przecież były wspaniałe postaci!

      Jedyne, co mnie cieszy w kwestii EVII, to fakt, że tyle osób pokochało SW za jego sprawą...

      Usuń
  2. A cóż takiego ciekawego zrobiła Rowena?

    Maryboo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udawała,że pomagam u umocnić jego ludzkie naczynie,a naprawdę przyspieszyła jego rozkład i wysłała go na dno oceanu.Lucyfera.Jak pierwszego lepszego demona idiotę.

      Chomik

      Usuń
    2. Dokładnie. Aczkolwiek zrobiła to bardzo ładnie.
      Tylko dlaczego Lucuś się daje tak wykolegować, no?

      Usuń
    3. ...Lucyfer dający się zrobić w trąbę przez czarownicę. Lucyfer. Który rozpirzył w drobny mak najróżniejsze bóstwa w sezonie piątym i nawet się nie zmęczył. Aha.

      Maryboo

      Usuń
    4. No to to Wielka Wiedźma Rowena. Klękajcie narody.

      Usuń
  3. A dla mnie jednak wątek polowania na Lucusia przez ekipę 'mrocznych' mógł spokojnie poczekać na inną okazje. A tak mieliśmy mało Mary przed jej całkowitym zniknięciem. :( Na dodatek wygląda to tak jakby MOTWy nie mogły pociągnąć fabuły całego jednego odcinka, tylko Cas i Crowley zawsze muszą gdzieś tam być. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mógł, to prawda. Zrobić z tego jeden ładny odcinek :)

      A Cas i Crowley będą już w serialu do usr... śmierci. Fan favorites. Co jest przerażające, bo nawet jeśli jest się taką fanką Crowleya jak ja, to chyba się widzi, jak ta postać schodzi na psy. I trzeba wiedzieć, kiedy ten tego... kęsim.

      Usuń
  4. A ja przyznam, że bardzo nie podobal mi się w tym odcinku wątek Roweny.
    Lucyfer to archanioł, obecnie prawdopodobnie najpotężniejsza postać serialu, a dał się tak łatwo wystrychnąć na dudka czarownicy. Ja rozumiem, że już całkowicie olewamy fakt, że anioły były naprawdę potężne, ale to wciąż jest archanioł! Wyższa liga! Samą swoją obecnością może cię spalić!
    Z Roweny robi się powoli Deux ex machina. Mamy problem? Pff wiedźma wszystkiemu zaradzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu masz absolutną rację. Wiedźma plus Księga Przeklętych i załatwiamy wszystko i wszystkich.

      Ja mam wrażenie, że scenarzyści zapominają już, kim naprawdę są anioły, nie wspominając o archaniołach. Dodatkowo, tylko Pellegrino mógł pociągnąć naprawdę przerażającego Lucka.

      Usuń
  5. Mnie natomiast spodobało się pokazanie podobieństwa pomiędzy Mary i Deanem (scena z radiem i mina Łosia - świetne :D). Podczas sceny z Roweną i Lucyferem to przemknęła mi głowie myśl, że może ma zamiar go oszukać i miałam rację, co rzadko mi się zdarza! No cóż, Rowena zdobyła u mnie plusa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrz, nam przeszło, a Luckowi nie :) chyba musi się nauczyć nie ufać ludziom :D

      Usuń
  6. Mary nie radzi sobie jako łowca,ale lezie sama do nawiedzonego miejsca,gratulacje. Fajnie pokazali,ze nie ogarnia rzeczywistości,to naturalne,ciekawe tylko, czy wyprowadzenie się jej w tym pomoże (ostatecznie obsługi komputera mogli by jej nauczyć).
    Roweny oszukującej Lucyfera nie kupuję.A facet wygląda jak z obrazka pt"Jak sobie ojciec Rydzyk wyobraża rockmana satanistę".
    I ładne było o tym,ze ludzie nie mówią przez telefon.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w ogóle ładnie zagrano tym motywem nostalgicznej Mary, choć tak - zachowuje się trochę jak moja Marysia Sójka w pierwszym opowiadaniu...

      Mnie rozbawił Lucek w ciele rockmana, ale mogliby się ogarnąć - "true vessel", anyone?

      Usuń
  7. A mnie zastanawia czy Mary wie o wszystkim co zrobili bracia? Bo oni zdawali się głównie przejmować jej technicznym niedostosowaniem, a nie tym, że dowie się np. o Ruby i demonicznej krwi, apokalipsie, demon!deanie... Tak tak, wiem. To Supernatural, tego nie było w tym sezonie, więc nikt już nie pamięta. Albo chłopaki wiedza, ale boją się poruszyć temat.
    A mam wrażenie, że po tym opętaniu Mary i poszukiwaniu "prawdziwego" vessela w jednym odcinku możemy się spodziewać czegoś grubszego... W końcu anielska rodzinka.

    A 12 sezon jest świetny. I ten odcinek jest chyba najlepszym z tych trzech - nie ma w nim Antoni. Weźcie ją zastrzelcie, już jej nie mogę, a jeśli skończy z którymś z chłopców... Brrr...


    Młode i głupie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Mary zawarła pakt z Żóltookim, więc nie sądzę, by była pierwszą, która rzuci kamieniem. Wszystko, co się wydarzyło, było w sumie naturalną tego konsekwencją.

      Coś mi się widzi, że Lady Antonia się jeszcze pojawi... tfu tfu!

      Usuń
  8. A mnie zastanawia czy Mary wie o wszystkim co zrobili bracia? Bo oni zdawali się głównie przejmować jej technicznym niedostosowaniem, a nie tym, że dowie się np. o Ruby i demonicznej krwi, apokalipsie, demon!deanie... Tak tak, wiem. To Supernatural, tego nie było w tym sezonie, więc nikt już nie pamięta. Albo chłopaki wiedza, ale boją się poruszyć temat.
    A mam wrażenie, że po tym opętaniu Mary i poszukiwaniu "prawdziwego" vessela w jednym odcinku możemy się spodziewać czegoś grubszego... W końcu anielska rodzinka.

    A 12 sezon jest świetny. I ten odcinek jest chyba najlepszym z tych trzech - nie ma w nim Antoni. Weźcie ją zastrzelcie, już jej nie mogę, a jeśli skończy z którymś z chłopców... Brrr...


    Młode i głupie

    OdpowiedzUsuń
  9. A ,jeszcze jedno : niezbyt lubię takie sceny w filmach,kiedy bohaterka MA PRZEŁOM, staje przed lustrem i sama sobie ciacha włosy i wychodzi jej fryzura,ze hoho.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie, chyba było wspomniane o tym, że pojechała do miasta.

      Usuń