sobota, 1 października 2016

No zobaczymy...

Dostaliśmy zapowiedź sezonu 12 i jak to zwykle bywa, mam dosyć mieszane uczucia. Co zresztą napawa mnie niesamowitym smutkiem, bo kiedyś to człowiek nie mógł się doczekać na coś nowego, a tu mam takie „Meeeeh”. Prawie jak po finale dziesiątki, tylko tutaj jest jeszcze gorzej.


Dostaniemy zatem Mary Winchester, wygląda na to, że pojawi się w więcej niż jednym odcinku. Mam z tym trochę problemu. Punktem wyjścia tego serialu była śmierć Mary i to sprawiło, że droga Winchesterów zawiodła ich właśnie tam, gdzie znaleźli się pod koniec tego sezonu. Trochę to takie rżnięcie na kawałki własnej mitologii… ale to nic nowego w ostatnich sezonach (wolna wola Lucyfera nadal sobie kwili radośnie w kąciku). Wygląda na to, że dostaniemy twardą babkę, łowczynię z krwi i kości i teraz wszyscy, co narzekali na brak silnych postaci pierwszoplanowych kobiecych, będą mieli wreszcie Dzień Dziecka albo inną Gwiazdkę. Pomijam to, że ja do tych osób nie należę, ale zastanawiam się, jak to się przełoży na takie choćby zachowanie Deana… nie oglądasz się za panienkami i nie chlejesz na umór w towarzystwie własnej matki, nie? Trochę to nam amputuje kawałek osobowości starszego Winchestera, a jeśli nie… to nie będzie Mary Winchester jako matka, tylko jako równy kumpel. Innego wyjścia nie widzę. I jakoś mi się to nie do końca podoba. Chyba jednak nadal liczę na jakiś „niewypał” związany z ożywieniem maci.


Na temat brytyjskich Ludzi Pisma zdanie mam wyrobione i go nie zmienię. Jest to pomysł wyciągnięty z odwłoka i na ostatnią chwilę, rozpaczliwa próba znalezienia czegoś nowego (wroga lub sprzymierzeńca) w momencie, kiedy przerobiliśmy dokładnie wszystko. Pozostaje mi się jedynie łudzić, że czeka ich los Cole’a, to znaczy potorturują Sama, pomarudzą coś i znikną z obrazka. Oby!


Po raz kolejny mamy Samsell in Distress... No ile można?

Castiel z misją… rany boskie… Przecież on ma Misję (koniecznie przed duże M) niemalże co sezon i jakoś mu to na zdrowie niespecjalnie wychodzi. Cieszy mnie trochę zapowiadany powrót do „starego” Casa, który groził i był naprawdę groźny, ale nie wiem, czy przy tym wszystkim, co z tą postacią zrobiono, jest to jeszcze możliwe. Jeśli scenarzystom się to uda, czapka (w kształcie łosia, dostałam taką ostatnio) z głowy! Nie ukrywam, że jest to coś, na co będę czekała z wielką niecierpliwością…

Wyjątkowo mi się ten screenshot udał. Też mam taką minę jak widzę Casa.

Bo przecież nie będę czekała z niecierpliwością na kolejną odsłonę dramatu pt. „Niezrozumiany w Piekle Crowley”. Owszem, uczynienie z niego persona non grata piętro niżej da nam fajny punkt wyjścia – trochę jak w piątym sezonie, kiedy wszystkie demony próbowały go wykończyć, ale obawiam się, że tak różowiutko nie będzie, bo trochę nam się ten bezlitosny skurczybyk po drodze zmienił. Pytanie również, co z jego potęgą… Po pierwsze, nie jest już uznany za Króla Piekła, więc teoretycznie nie powinien być już tak potężny (choć sam z siebie trochę nietypowych mocy posiada), po drugie… zasilił tę duszną bombę rezydentami Piekła… I co? Całość wróciła, po tym jak Amara ją rozbroiła…? Poza tym - co on może zrobić temu Lucyferowi, na Boga? Zwyzywać go? Co najwyżej z pomocą Roweny uwięzić w Klatce, a potem już zostawić samego sobie, bo Klatki, jak pamiętamy, się nie rusza. Bo to się może bardzo źle skończyć. Niestety, oznacza to też, że będziemy mieli Rowenę na tapecie, a ja jej naprawdę już nie mogę…

Zamiast Crowleya Cathia w łosiowej czapce. W tle zakonnica, bo zdjęcie robione w Częstochowie... Of all the places.
Podobnież jest to cosplay Sama. W sumie...
A zdjęć Crowleya nie mam, bo w zapowiedzi nie widziałam nic nowego... Bo Crowley na tronie to nam się chyba już trochę przejadł.

No i główny zapowiadany wątek: Lucyfer. Seriously? But I mean… seriously?? Skakanie po ciałach nieomal jak Proteus (czy mi się wydaje, czy do bycia naczyniem archanioła trzeba było mieć specjalne predyspozycje, a i tak, jeśli się nie było Naczyniem Wybranym, to mogło się to skończyć tak źle jak w przypadku Nicka), zadomowienie się w ciele gwiazdy rocka. Nie no, doceniam koncept, ale mi jakoś z nim nie po drodze, tym bardziej, że wydaje się to zbyt dosłownym pojechaniem po schemacie metal=Shmatan. Ma być zabawnie i wystrzałowo… Hmmmmmm… A mi jeszcze w dodatku zajechało tu nieco Lucyferem z pewnego klubu nocnego, na którego patrzeć hadko. Przynajmniej mnie.

Nowy Lucuś prezentuje się tak, a ja tęsknię za Markiem Pellegrino.

Cieszy mnie jednak zapowiedź powrotu do korzeni, bo pada w tej zapowiedzi bardzo prawdziwe zdanie – pewnych rzeczy naprawdę nie da się przebić. A jak już nieraz tutaj wspominałam, MOTW są nadal absolutnie genialne i chcę ich jak najwięcej. Nie wiem wprawdzie, czy myślę o odcinku z Hitlerem (Judah Initiative? byłoby fajnie!), ale duchom i bestiom mówię zdecydowane TAK.

No cóż, pożyjemy, zobaczymy…

6 komentarzy:

  1. Lucyfer przemyślał swoją egzystencję; to całe buntowanie ludzkości przeciw tatusiowi i dążenie do Apokalipsy było w sumie głupim pomysłem. Teraz zostanie gwiazdą estrady.

    ...Nie wiem, co pali scenarzysta, ale chcę ten towar w ilości hurtowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co,będziesz takie scenariusze pisać?!

      Ręce opadają.Ani mi Mary nie gra,co to za pomysł w ogóle?!Ani Lucyfer..Jedyna osoba,na która spojrzałam z sympatią to szeryf Jody...

      Chomik

      Usuń
  2. A wiecie, co według mnie jest problem SPN?
    Fani. Bo wielu jest takich, co to oglądają serial od początku, czyli lat mają coś około 20. Ale większość fanów regularnie oglądających jest mniej więcej w moim wieku. Czyli gimbaza/licbaza. A gusta osób w wieku 25-35 lub starszych są trochę inne niż nastolatków. I jak twierdzi większośc, pierwsze 5 sezonów to kanon, reszta to fanfik. A ja też tęsknię za Casem z 4 sezonu. Ale dla mnie i moich koleżanek w fandomach jednymi z ważniejszych rzeczy są:
    1. Shipy - geyshipy, heteroshipy, nieważne (a dla niektórych tak, nawet bardzo). Alo pelne fluffu, albo o wiele popularniejsze angst, ptsd, tortures, tragic backstory.
    2. No właśnie tragic backstory. Dla większości fanów im więcej tortur przeżyła postać tym lepza? Czemu? Nie wiem, ale muszę przyznać, ze w gdyby postaci mogły opuścić moje doszufladowe ficki... Naprawde, ilość strasznych, które im się przydażają jest wręcz karykaturalna. Ale jest to zjawisko dość powszechne np. na tumblrze. A depresje i traumy to najpopularniejsze tematy postów. Tak bywa, wszyscy jesteśmy dziwnymi sadystami.
    3. Coż... większość fanów, których nikt na blogu nie rozumie, za lubienie Claire... Naprawdę nie widzę w niej zbyt wiele złego. Owszem, nie jest bez wad, ale jest typową postacią, jaką widuje się np. w książkach YA.

    I nie, nie próbuję tłumaczyć dziwnych rozwiązań z tyłka wziętych, ani nikogo obrażać, czy się mądrzyć. Myślę, że to może być przyczyna, tej dysproporcji opinii w fandomie.


    Gabczi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej masz rację. Każdy z nas ma zupełnie inne oczekiwania względem serialu i pewnie to też jest zależne od wieku... Plus, wszyscy ewoluujemy, również w przekonaniach i chcielibyśmy, by to samo dotyczyło postaci. Niestety, przy tym wszystkim, czego doświadczyli Winchesterowie, jedyne, co im się zmienia, to tylko wielkość guilt tripa.

      1. Ja z kolei zupełnie nie rozumiem shipów i nigdy ich nie rozumiałam :D z drugiej strony jestem gorliwą wyznawczynią Maryśki Sójki w swoich fanfikach i jej przypada część shipów :D

      2. Tragic backstory jest OK. Tylko nie do przesady. Do pewnego momentu i Dean popadał w kłopoty, teraz mamy tylko Samsell in Distress. A co do postaci z fanfików - mam tak samo, też piszę do szuflady :D

      3. Claire przełknęłabym, gdyby nie była taka drażniąca, bo też połykam książki YA. Ale coś jest w tej ogólnej manierze aktorskiej Katherine, co mnie odrzuca. A jestem wielką wyznawczynią Hunger Gamesów :)

      Dziękuję za bardzo fajny komentarz i przepraszam za późną odpowiedź - moja praca nie sprzyja zaglądaniu na neta :)

      Usuń
  3. 12 sezon zapowiada się mocno średnio :/

    Ciekawa opinia, Gabczi. Może ta różnica pokoleniowa rzeczywiście wiele tłumaczy. Z wiekiem chyba zmieniają się potrzeby. I chce się obejrzeć coś, co jest logiczne, ma sens, a nie stoi w sprzeczności z wcześniejszymi sezonami (jak te naczynia Lucyfera, wspomniane przez Cathię). No i człowiek jest bardziej wyczulony na takie głupoty, absurdy, więcej się dostrzega, zwłaszcza jeśli ma się za sobą ileś tam seriali czy filmów. No i emocjonalność też jest pewnie inna, nadmiar shippów czy tragic backstory nie wzbudza entuzjazmu, tylko wydaje się kiczowaty.
    Cóż, fani mogą lubić różne rzeczy, ale twórcy nie powinni przeginać w żadną stronę, żeby się jakiejś grupie podlizać -.-

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim powinni wiedzieć, gdzie zaczyna się fan service, a kończy sens opowieści... bo to można ładnie połączyć, jak pokazuje "Fan Fiction", tylko nie wolno przesadzić...

      Usuń