czwartek, 11 czerwca 2020

Kropla grozy zawsze lepsza niż morze krwi


W każdym porządnym gotyckim horrorze musi znaleźć się upiorna rezydencja. Tak będzie i w przypadku The Lodgers. Przeklęci – tym razem zamieszkują ją bliźnięta Rachel i Edward. Nie, bliźnięta nie są upiorne, zamieszkują tam od urodzenia, właśnie obchodzą 18 urodziny. Wszystko wskazuje na to, że dorastając, musiały się stosować do reguł niesamowitych opiekunów (nadzorców?), a jedną z nich poznajemy już na samym początku filmu – „Bądź w łóżku przed północą”. Brzmi jak całkiem rozsądna zasada, jednak nic nie tłumaczy absolutnej paniki Edwarda, kiedy Rachel zasiedziała się nad jeziorem i wbiega do pokoju dopiero z wybiciem dwunastej… Do czasu. Inna reguła przestrzega przed wpuszczaniem obcych za próg tego wielkiego domiszcza, a kolejna, by rodzeństwo zawsze się wspierało i nie opuszczało… Znowu: nic nie wskazuje na to, by ustalał je jakiś szaleniec… Niemniej kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że rodzeństwo prawie nie widuje innych ludzi (zaledwie wyprawiając się po zapasy), a przyjazd prawnika zajmującego się opłakanymi finansami rodziny przebiega w „nieco” dziwnej atmosferze, doskonale zdamy sobie sprawę z tego, że coś tu nie gra. Do czego dążą opiekunowie i dlaczego każde kolejne pokolenie zamieszkujące w rezydencji to bliźnięta zrodzone z bliźniąt?

Jak już zdążyliście się mnóstwo razy zorientować, lubię horrory. Nie znaczy to oczywiście, że nie mam preferencji i doskonale mi obojętne, czy oglądam slasherek w stylu Oszukać przeznaczenie czy piękne kameralne dzieło w stylu Kobiety w czerni. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że u podstawy chęci bycia przerażoną od wieków leży nasze ludzkie upodobanie do makabry, jednak wolę, by ta krew nie lała się strumieniami na ekranie, bo czasami wystarczy zaledwie kropla, by poczuć ciarki na plecach. Tak jest także w przypadku The Lodgers – a rzeczona kropla to wcale nie przenośnia!


Rozpadający się stary dom, który niemal przez ekran emanuje zapachem i atmosferą rozkładu, ocieka wilgocią i tak naprawdę jest więzieniem, to niemalże klasyk. Pytanie jednak, czy to jedyne więzienie? Co sprawia, że więzień wypuszczony poza granice swojej celi karnie do niej wraca? Czy chodzi tu tylko o miłość rodzinną czy jeszcze o coś więcej? Film stawia przed nami piętrzące się pytania, jednak skąpi odpowiedzi, skąpi też jednoznacznego określenia zła czyhającego pod podłogą.

To sprawia, że ogląda się go z narastającą ciekawością, bo choć możemy podejrzewać, o co chodzi, powolne odkrywanie pewnych prawd jeszcze bardziej zaostrza apetyt. Oczywiście, wszystko dąży do dość zjawiskowej kulminacji, jednak wszystko rozstrzyga się trochę inaczej niż się tego spodziewamy, przyzwyczajeni do pewnych łatwych amerykańskich fabularnych rozwiązań. Mnie jednak zakończenie na swój sposób zaczarowało, na swój sposób zasmuciło, jak to zwykle w horrorze gotyckim… Jeśli lubicie te ciche ponure rezydencje i Tajemnice Rodzinne, The Lodgers zdecydowanie przypadnie Wam do gustu! Jeśli jednak powolne tempo nie dla Was, możecie się nieco wynudzić.

The Lodgers. Przeklęci, reż. B. O’Malley, wyk. C. Vega, B. Milner, D. Bradley i inni, Irlandia 2017.

2 komentarze: